Michael T. Kaufman podkreśla też niezależność poglądów Edelmana, przypominając między innymi, że w rozmowie z Hanną Krall, która stała się podstawą do jej książki "Zdążyć przed Panem Bogiem", "przeciwstawił się on tym, którzy utrzymywali, że powstańców w getcie było znacznie więcej niż 220".

Reklama

>>> Marek Edelman nie żyje

"Najbardziej prowokujące było to, że Edelman upierał się także, iż śmierć z bronią w ręku nie była bardziej heroiczna lub znacząca niż śmierć w wyniku poddania się przytłaczającemu i niezwyciężonemu złu" - pisze Kaufman. Podkreśla, że Edelman pozostał w Polsce nawet po antysemickiej czystce rozpętanej przez władze komunistyczne w 1968 roku, chociaż jego żona i dzieci wyemigrowali wtedy na Zachód.

"Nie chciał i być może nie był w stanie oderwać się od miejsca, gdzie wschodnioeuropejscy Żydzi kiedyś mieszkali, a potem zginęli na jego oczach" - komentuje tę decyzje autor wspomnienia, którego rodzina sama pochodzi ze wschodnich kresów Polski. Przypomina również polityczne zaangażowanie Edelmana w "Solidarności", której był wybitnym działaczem, oraz odmowę udziału w obchodach 40. rocznicy powstania w getcie wiosną 1983 roku, w czasie stanu wojennego.

Reklama

>>> Tusk o Edelmanie: Podziwiałem go

Marek Edelman powiedział wtedy, że uczestnictwo w tych obchodach, organizowanych przez generała Jaruzelskiego, "byłoby aktem cynizmu i pogardy w kraju, w którym życie społeczne jest zdominowane przez poniżenie i przymus".