"Na razie chcę iść do domu". Historia Feliksa Meszki, który przymusowo spędził 11 lat w szpitalu psychiatrycznym
1 Pierwszym błędem w tej sprawie było to, że - w opinii pełnomocnika Meszki - sąd uwierzył przede wszystkim osobom składającym zawiadomienie. Sam Meszka nigdy nie został przesłuchany. Mecenas Piotr Wojtaszak podkreślił, że podczas 11 lat pobytu Meszki w szpitalu nigdy nie odnotowano takiego zachowania mężczyzny, które by wskazywało na to, że może stwarzać on zagrożenie dla innych osób. Lekarze wydawali jedynie ciągle te same opinie, według których stan pacjenta nie poprawiał się i w związku z tym powinien nadal być leczony. Zdaniem adwokata opinie te były przez kolejne lata kopiowane, ale kierowanych do sądu zażaleń sąd nie uwzględniał. Pełnomocnik przypomniał, że każda opinia lekarska musi być poprzedzona osobistym badaniem pacjenta i musi przedstawiać aktualny stan zdrowia.
Agencja Gazeta / Fot. Dominik Gajda Agencja Gazeta
2 Historia pana Feliksa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie inny z pacjentów szpitala. Krystian Broll, który w rybnickiej placówce został niesłusznie osadzony, po wyjściu z niej o panu Feliksie powiadomił mecenasa Piotra Wojtaszaka i rzecznika praw obywatelskich - pisze "Gazeta Wyborcza Katowice".
Agencja Gazeta / Fot. Dominik Gajda Agencja Gazeta
3 Cała ta sytuacja to jest kompromitacja i wymiaru sprawiedliwości i tego szpitala. Sąd orzekł, że pan Feliks został przyjęty do tego szpitala z naruszeniem przepisów. Satysfakcja jest olbrzymia, ale to też czas na zadumę nad tym co się tutaj wydarzyło i dlaczego pan Meszka przez ostatni miesiąc był w izolacji, uwięziony - mówił "Dziennikowi Zachodniemu" mecenas Piotr Wojtaszak, pełnomocnik Feliksa Meszki.
Agencja Gazeta / Fot. Dominik Gajda Agencja Gazeta
4 10 listopada tego roku Sąd Najwyższy uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. Mimo wyroku, pan Feliks ze szpitala nie wyszedł. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby. Wczoraj rybnicki sąd uznał, że decyzja ta zapadła z naruszeniem przepisów.
PAP / Andrzej Grygiel
5 Czy pokrzywdzony mężczyzna będzie się ubiegał o odszkodowanie? - Będzie czas się nad tym zastanowić. Na razie chcę iść do domu - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu" Meszka. W najbliższym czasie panem Feliksem zaopiekuje się bratanica, która o jego historii dowiedziała się z mediów.
PAP / Andrzej Grygiel