W obronie swego partyjnego lidera stanął Andrzej Rozenek, który przekonuje, że Ruch Palikota nie ma zamiaru obniżać dozwolonego wieku inicjacji seksualnej.

Nic takiego nie padło, proszę nie opowiadać nieprawdy. Każdy, kto będzie mówił, że Ruch Palikota popiera tego typu rozwiązanie, albo będzie mówił, że popieramy pedofilię, wyląduje w sądzie - zagroził Rozenek.

Reklama

Nasi prawnicy już przygotowali kilka pozwów przeciwko kilku osobom. To się tak skończy. Stanowczo mówię: ani Janusz Palikot, ani Ruch Palikota nie mają takiego programu - dodał Andrzej Rozenek i wyjaśnił, że pozwy zostały wysłane wobec Romana Giertycha, Tomasza Terlikowskiego i Joachima Brudzińskiego, a za chwilę pozwana zostanie także Joanna Senyszyn.

Niech pan mnie nie obraża, dobrze? Pana lider poleciał za daleko. Pana lider tego nie wiedział, a ja wiem. Poleciał pan w kosmos dzisiaj. Nie będzie pan mnie straszył. Jak pan się w ogóle zachowuje? – zareagowała ostro Monika Olejnik, kiedy Rozenek dodał, że ani ona, ani Janusz Palikot nie wiedzieli, jaki jest wiek przyzwolenia w Polsce. Mnie też powinniście pozwać, bo napisałam komentarz (w "Gazecie Wyborczej)". Dlaczego mnie zostawiacie? - pytała dziennikarka

Reklama

Nad tym się zastanawiamy. Nie chcemy szykanować prasy – odpowiedział Rozenek.

No to szkoda – ucięła Olejnik.

Polityk Ruchu Palikota przyznał jednak, że wypowiedź jego szefa mogła być niejasna. Ta niejasność miała jego zdaniem wynikać z tego, że Monika Olejnik w "Kropce nad i" przerywała wypowiedzi Janusza Palikota. Według Rozenka liderowi Ruchu chodziło jedynie o obniżenie czynnego prawa wyborczego od 16. roku życia.

Reklama

W opozycji do Rozenka stanął prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz.

Ta rozmowa mną wstrząsnęła, bo moim zdaniem Janusz Palikot pośpiesznie i niefortunnie dobrał argumentację uzasadniając dość słuszną propozycję, aby się zastanowić, czy nie obniżyć wieku wyborczego dla młodych ludzi. I ni z gruchy, ni z pietruchy użył argumentu o inicjacji seksualnej. Dał do zrozumienia, a moim zdaniem wręcz to powiedział, że z tego trzeba wyciągać konsekwencje - mówił doradca Bronisława Komorowskiego.