Odmrożenie płac w sferze publicznej w przyszłym roku to jeden z rozważanych pomysłów – mówi DGP członek rządu. Koalicja chciałaby wykonać taki gest pod adresem pracowników budżetówki, zwłaszcza że ich pensje nie rosną od 2008 r.
Hamuje je wciąż trudna sytuacja finansowa państwa. Nasz rozmówca zastrzega, że nawet gdyby odmrożenie wynagrodzeń szybko weszło w życie, to nie musi oznaczać automatycznych podwyżek dla wszystkich zatrudnianych w administracji centralnej.
– Od dłuższego czasu w gronie koalicji trwają dyskusje, że trzeba zwiększyć płace, bo najlepsi urzędnicy uciekają na prywatne posady – podkreśla inny z członków rządu.
To pomysł na rękę zarówno PSL, jak i PO. Tym bardziej że i tak pojawi się silna presja na rząd, by podwyżki były.
– Jest kilka branż, gdzie od 7–8 lat pensje stoją w miejscu. Dlatego wspólnie z trzema centralami występowaliśmy już w tej sprawie – zapewnia szef OPZZ Jan Guz. Związkowcy chcą ponowić nacisk we wrześniu. Wtedy rząd zajmie się projektem budżetu na 2015 rok.
Odmrożenie płac w budżetówce przed wyborami na pewno przyniosłoby efekt polityczny. Taka zmiana bez wątpienia dałaby koalicji wyborcze punkty. Na razie nie wiadomo, jak długo wypłacano by wyższe pensje.
Jednak zgoda na masowe podwyżki dla urzędników musi kosztować. Zwiększyłaby przyszłoroczne wydatki państwa o ponad 3 mld zł. Dodatkowo Polska znajduje się w procedurze nadmiernego deficytu, a zamrożenie funduszu płac jest jednym z działań obiecanych Brukseli.
Rezygnacja z tej metody, niezrekompensowana oszczędnościami lub większymi wpływami, mogłaby nas narazić na kary ze strony UE.