Minister Jackiewicz podkreślił, że można streścić część raportu podsumowującego rządy PO-PSL, za którą odpowiada w kilku słowach. - Te słowa to pazerność, niegospodarność, rozrzutność, łamanie procedur, wykorzystywanie spółek do celów politycznych oraz działanie na szkodę interesów państwa - zaznaczył.

Reklama

- To jest siedem grzechów głównych w zarządzaniu majątkiem publicznym - kontynuował.

Jackiewicz mówił, że "skala pazerności" podczas rządów PO-PSL była "porażająca". Jak zaznaczył, pomimo obowiązującej ustawy kominowej, prezes grupy Lotos rocznie zarabiał 1,5 miliona złotych, ponieważ dorabiał w spółkach zależnych.

- Były i takie spółki, w których wynagrodzenia prezesów przekraczały 3 miliony złotych rocznie, a z odprawami nawet 6 milionów rocznie - dodał.

- Moi poprzednicy uczynili z Ministerstwa Skarbu Państwa ministerstwo wyprzedaży. Liczyło się tylko jedno - jak najwięcej sprzedanych spółek, by zasypać dziurę budżetową. Prywatyzowano bezrefleksyjnie, w pośpiechu, bez odpowiednich analiz, byle komu, wbrew rządowych strategiom, nie dbając o interes publiczny, krótkowzrocznie - ocenił Jackiewicz.

Jak dodał, doszło do takiej patologii, że w pewnym momencie postanowiono, że spółki, których nie można lub ciężko sprywatyzować, po prostu będą likwidowane. - Dzisiaj w stanie likwidacji, upadłości mamy 140 spółek w Ministerstwie Skarbu Państwa - poinformował minister.

Zdaniem Jackiewicza, np. przy prywatyzacji spółki CIECH, budżet państwa utracił ponad miliard złotych.

Reklama

Jak ocenił, strat w prywatyzacji za rządów PO-PSL można było uniknąć, gdyby jego poprzednicy kierowali się troską o majątek państwowy, nie godzili się na pazerność, niegospodarność, rozrzutność, łamanie procedur, wykorzystywanie spółek do celów politycznych i zdradę interesów gospodarczych państwa. - W spółkach Skarbu Państwa, w Ministerstwie Skarbu Państwa dochodziło w czasie rządów PO-PSL do nieprawidłowości, zaniechań i afer, także do przestępstw - podkreślił Jackiewicz.

- Absolutnym skandalem było wydawanie publicznych pieniędzy na pokaz, na potrzeby kampanii wyborczej. Elementarną bezmyślnością firmowaną przez ówczesną premier Ewę Kopacz, było zakupienie za kwotę blisko 50 milionów złotych zaawansowanego technologicznie sprzętu, który następnie z powodu braku hali, trafił do magazynu i nie jest wykorzystywany do dnia dzisiejszego - zaznaczył minister.

Jak ocenił, przykładem wykorzystania spółek Skarbu Państwa do celów propagandowych było powołanie do życia Polskich Inwestycji Rozwojowych.

Szef MSP mówił, że dla części zarządów spółek Skarbu Państwa "wysokie pensje, milionowe odprawy" to zbyt mało, dlatego - mówił "uzupełniano je swoistymi polisami ubezpieczeniowymi na wypadek odwołania".

Według niego, przykłady takich praktyk "szokują". - Jeden z nich dotyczy niegdyś wysokiego rangą urzędnika państwowego (...), jednego z moich poprzedników, który miał tak skonstruowany zakaz konkurencji, że gwarantował mu on półmilionowe wynagrodzenie, a jednocześnie wcale nie ograniczał możliwości podjęcia pracy w spółce konkurencyjnej - wskazywał Jackiewicz.

- I tenże prezes, były wysoki urzędnik formacji PO skorzystał ochoczo z tej możliwości i dzisiaj jest prezesem jednej prywatnej, konkurencyjnej firmy, przedsiębiorstwa - konkurencyjnej w stosunku do spółki, w której wcześniej piastował funkcję prezesa - dodał szef MSP. Zaznaczył przy tym, że wspomniana przez niego spółka jest w sporze sądowym z tymże prezesem.

- Wspomniany prezes miał przynajmniej możliwość wykonywania pracy, w innym przypadku pewien wysokiej klasy menadżer poprzedniej ekipy otrzymał taki kontrakt, w myśl którego nawet przez trzy lata po zakończeniu umowy miał prawo pobierać wynagrodzenie nie świadcząc nawet żadnej pracy na rzecz tej spółki - podkreślał minister skarbu. - Pokażcie mi państwo, gdzie tego typu umowy zawierane są w sektorze prywatnym - dodał.

Szef MSP przywołał też przypadek innego menadżera "z rozdania" PO-PSL, któremu - według niego - spółka zobowiązała się "płacić pensję aż do emerytury, łącznie 2 miliony złotych". - Innym przykładem pazerności jest także branie pieniędzy za nienależną pracę. (...) Jedna ze spółek zleciła opracowanie strategii rozwoju i zapłaciła zewnętrznej firmie za tę usługę, a dokładnie za 50 stron opracowania, z czego połowa to są ogólne informacje o sytuacji makroekonomicznej. Kwota, którą zapłacono - 900 tys. złotych, a następnie za przyjęcie tej kupionej przecież strategii, członkowie zarządu otrzymali po 250 tys. premii - powiedział Jackiewicz.

Minister zaznaczył, że przeciąć ten "nieuczciwy, niesprawiedliwy społecznie i patologiczny system wynagradzania prezesów, przewodniczących zarządów i organów statutowych spółek Skarbu Państwa" ma nowa ustawa w tej sprawie.