Polska może wydalić rosyjskich dyplomatów. W grę wchodzą także inne rodzaje sankcji wobec Rosji. Decyzje mogą zapaść nawet dziś – dowiedział się DGP ze źródeł rządowych. Rząd rozważa takie kroki jako wyraz solidarności z działaniami Brytyjczyków po zamachu na Siergieja Skripala, mieszkającego w Wielkiej Brytanii byłego oficera rosyjskiego wywiadu. Wczoraj premier Mateusz Morawiecki rozmawiał z premier Wielkiej Brytanii Theresą May. Sprawa ataku na Skripala ma być także tematem dzisiejszego spotkania naszego premiera z Angelą Merkel.

Reklama

Wiele będzie zależało od decyzji, jakie zapadną dziś na posiedzeniu FAC – Rady do Spraw Zagranicznych Unii Europejskiej. Ma w nim wziąć udział Jacek Czaputowicz, szef MSZ. Z punktu widzenia naszego rządu najlepszy scenariusz to wspólne działania wobec Rosji na poziomie unijnym. W innym przypadku możemy zareagować sankcjami wobec Rosji wprowadzanymi samodzielnie, choć w ramach skoordynowanej akcji innych krajów UE i NATO.

Jak zwraca uwagę jeden z naszych rozmówców, będziemy mocno zabiegać o wspólne działania tak, by było to dla Rosji maksymalnie odczuwalne. Mogą być to zarówno retorsje wobec rosyjskich dyplomatów, osób z otoczenia Władimira Putina, jak i działania wymierzone w gospodarcze interesy Moskwy. Rozmowy na te tematy trwają od zeszłego tygodnia. Z decyzjami wstrzymywano się do wyników wyborów w Rosji.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Już samo rozważanie kroków odwetowych pokazuje, jakim wstrząsem dla państw UE okazało się otrucie Skripala i jego córki. Poszkodowane zostały też osoby postronne. Jak wskazuje były szef naszej dyplomacji Witold Waszczykowski, na zamach na Skripala i jego rodzinę można spojrzeć jak na atak zakazaną bronią chemiczną na terenie państwa będącego członkiem UE i NATO.

W związku z próbą zabójstwa Skripala Brytyjczycy wydalili 23 rosyjskich dyplomatów. Zapowiedzieli też dalsze kroki.

To lekcja wyciągnięta z działań po zamachu na Aleksandra Litwinienkę (agenta rosyjskiego wywiadu, który uciekł do Wielkiej Brytanii) w 2006 r. Wówczas Brytyjczycy nie zareagowali stanowczo, co doprowadziło teraz do powtórzenia sytuacji – mówi Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu.

Zdaniem byłego wiceszefa MSZ Pawła Zalewskiego potrzebne jest dużo bardziej stanowcze działanie. – To wymaga nowego podejścia do Rosji, tylko na razie go nie widać. Wydalanie dyplomatów ma niewielkie praktyczne znaczenie, gdyż na miejsce znanych szpiegów przyjadą kolejni, mało znani. Istotne byłyby sankcje uderzające bezpośrednio w otoczenie Putina lub prześwietlenie majątków rosyjskich oligarchów kupujących nieruchomości w Londynie – mówi Zalewski.

Brytyjska premier Theresa May prócz wydalenia dyplomatów zapowiedziała m.in. zawieszenie politycznych kontaktów z Rosją, bojkot przez brytyjskich oficjeli zbliżających się piłkarskich mistrzostw świata w Rosji oraz działania w sferze bezpieczeństwa. Rząd brytyjski rozważa przygotowanie ustawy zakładającej sankcje wobec współpracowników Putina i zaostrzenie prawa służącego zwalczaniu wrogiej aktywności przeciwko Wielkiej Brytanii. W grę wchodzi wzmocnienie kontroli granicznej i aktywów finansowych cudzoziemców. Wielka Brytania zainicjuje też konsultacje w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i śledztwo w ramach Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej.

Reklama

Grzegorz Małecki uważa, że tego typu akcji, jak wobec Skripala, nie należy się spodziewać na terenie Polski. Powodem nie jest zabezpieczenie naszego kraju, ale to, że u nas osoby tego pokroju nie przebywają.

Zdaniem Pawła Zalewskiego powinniśmy się natomiast liczyć z innym rodzajem działań: na przykład ze spektakularną prowokacją wymierzoną w stosunki polsko-ukraińskie. – Do tej pory prowokacje były po stronie ukraińskiej: strzał w polski konsulat w Łucku z granatnika czy dewastacje cmentarzy polskich. Teraz może nastąpić tego typu prowokacja w Polsce – uważa Zalewski.

Jeśli Warszawa w tych okolicznościach wydaliłaby np. rosyjskich dyplomatów, byłby to bezprecedensowy krok. Wcześniej dochodziło do takich przypadków, ale zawsze miało to związek z działaniami Rosji na naszym terytorium. Tak było w roku 2014, gdy Polskę musiało opuścić czterech Rosjan. Było to związane z oskarżeniem pułkownika pracującego w resorcie obrony o współpracę z rosyjskim wywiadem. Z kolei w 2000 r. wydalono dziewięciu rosyjskich dyplomatów. Urząd Ochrony Państwa uznał ich za prowadzących działalność szpiegowską. Każda taka decyzja spotykała się z podobną co do skali odpowiedzią Moskwy.

Siergej Skripal, oficer rosyjskiego wywiadu, był brytyjskim szpiegiem. Po procesie i skazaniu w Rosji w 2006 r. cztery lata później został ułaskawiony i wymieniony na rosyjskich agentów zatrzymanych przez amerykańskie Federalne Biuro Śledcze. Zamieszkał w Wielkiej Brytanii. 4 marca razem z córką został znaleziony nieprzytomny w centrum handlowym w Salisbury. Oboje trafili do szpitala w stanie krytycznym. Hospitalizowano także ratującego ich policjanta.

Jak się okazało po śledztwie z udziałem ekspertów od broni chemicznej, ofiary otruto substancją o nazwie nowiczok. Trucizna, którą produkowano w latach 80. wyłącznie w Związku Radzieckim, należy do najbardziej toksycznych środków bojowych. W zeszłym roku Rosja poinformowała o likwidacji broni chemicznej.

Zdaniem Grzegorza Małeckiego akcja została przeprowadzona z dużymi błędami. – Możliwe, że użycie tej substancji nie zostało wcześniej przećwiczone, wykonawcom zabrakło precyzji, stąd tyle ofiar – mówi były szef AW. Moskwa odrzuca oskarżenia, nazywa je prowokacyjnymi. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ sugerowała, że trucizna mogła pochodzić z Wielkiej Brytanii, Czech, Szwecji czy USA.