W 2008 r., a więc w czasie, gdy od objęcia urzędu premiera przez Donalda Tuska nie minął nawet rok, "Economist" wyrażał obawy, że program modernizacji państwa lansowany przez Platformę Obywatelską nie wprowadził większych zmian. Teraz, cztery lata później, wygląda na to, że na taki program może być za późno - czytamy w dziale "Eastern approaches".

Reklama

Tygodnik zauważa, że obecnie bezrobocie jest na najwyższym poziomie od pięciu lat, więc rząd może bardzo niechętnie podchodzić do redukcji zatrudnienia. Jeszcze większy problem stanowi urzędnicze lobby - setki tysięcy nisko opłacanych urzędników państwowych żywotnie zainteresowanych tym, by wszystko zostało tak, jak jest - ocenia tygodnik.

Przypuszczalnie po to, by niektórzy ludzie mogli być zatrudnieni, akty notarialne nadal muszą być związane specjalnym kolorowym sznurkiem i podstemplowane specjalną pieczęcią odciśniętą w specjalnym purpurowym tuszu. Każda umowa o pracę dorywczą musi być sporządzona na piśmie - dodaje nie bez zdziwienia "Economist".

Opisuje przypadek Brytyjczyka mieszkającego w Polsce i porządkującego sprawy po zmarłym krewnym. Gdy stawił się w urzędzie z niewłaściwym dokumentem, nakrzyczano na niego za to, że jest niekompetentny. Był obywatelem brytyjskim, więc zapewne i tak potraktowano go łagodniej niż na co dzień urzędy traktują Polaków - pisze tygodnik.

Za portalem forsal.pl przytacza dane, z których wynika, że za rządów PO, w okresie czterech lat liczba urzędników przyrosła o 150 tys. (ok. 13,8 proc.). Portal ocenia liczbę urzędników w Polsce na 1 mln. PO miała być partią małego, taniego państwa - zauważa "Economist".