MSZ napisał: Dowody, że wielu Polaków pomagało nazistom i dokonywało własnych straszliwych zbrodni przeciwko Żydom podczas drugiej wojny światowej, są przytłaczające. Każda próba wymazania tej części Holokaustu musi być zwalczana przez wszystkich, którzy cenią sobie prawdę i starają się zapewnić, że zbrodnie tamtej ery nigdy się nie powtórzą.

Reklama
W artykule "Haareca" "Orgia mordu: Polacy, którzy +polowali" na Żydów i wydawali ich nazistom" autor Ofer Aderet wskazuje, że według Grabowskiego ponad 200 tys. Żydów zostało zabitych, "bezpośrednio i pośrednio" przez Polaków w czasie drugiej wojny światowej. "Jego (Grabowskiego) konkluzja: nie było biernych obserwatorów w Holokauście" - dodaje Aderet, obszernie omawiając następnie książkę Grabowskiego.

Działalności i wypowiedziom Jana Grabowskiego, historyka wykładającego na uniwersytecie w Ottawie, stanowczo sprzeciwiała się w minionym roku Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom i współpracujący z nią naukowcy.

"W swoich licznych publikacjach i wypowiedziach publicznych fałszuje historię Polski, głosząc tezy sugerujące, że Polacy są współwinni zagłady Żydów" - pisała przed rokiem RDI na swojej stronie internetowej o Grabowskim.

Jak dodano, Grabowski to ceniony na świecie badacz historii Holokaustu, który prezentuje stanowisko zbieżne między innymi z Janem Tomaszem Grossem i Barbarą Engelking. "Główne tezy jego prac i wypowiedzi medialne ukazują Polaków jako współwinnych zbrodni Holocaustu oraz jako powojennych kontynuatorów ludobójczych działań niemieckich, których przejawem miał być chociażby tzw. pogrom kielecki. Z ust historyka padają oskarżenia o brak jakichkolwiek działań polskich władz wobec zagłady Żydów oraz sugestia, że tragiczny los Żydów był Polakom na rękę i stanowił jedyną nić porozumienia z niemieckim okupantem" - czytamy na stronie internetowej RDI.

7 czerwca ub.r. Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom wydała oświadczenie, w którym protestowała przeciw działalności Grabowskiego. Sygnatariusze oświadczenia zarzucali mu m.in., że "nie przestrzega podstawowych zasad rzetelności badacza, używając obrazowych i zdecydowanie przerysowanych określeń bardziej w celu budowania konstrukcji propagandowych niż pokazania rzetelnego obrazu".

Reklama