W piątek przed warszawskim sądem odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie. Po wyjaśnieniu kwestii formalnych Sąd zobowiązał kapitana Wronę do wskazania zarzutów jakie stawia on LOT-owi w związku ze zmianą umowy o pracę i odroczył rozprawę do maja 2015 r.

Reklama

Do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd kapitan Wrona wstrzymał się z komentarzem.

Sprawa dotyczy skomplikowanej materii prawa pracy. Chodzi o tzw. ramowe wytyczne, które zarząd PLL LOT wprowadził 7 listopada 2013 roku, zmieniając dotychczasowy Regulamin Wynagradzania wprowadzony w spółce w 2010 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Boeing lądował na brzuchu. Pasażerowie idą do sądu>>>

Reklama

Jednak to o co pozywa spółkę lotniczą Wrona już zostało rozstrzygnięte gdzie indziej. W sprawie trzech innych pracowników LOTu, skarżących spółkę z tego samego powodu, już 9 grudnia Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy ogłosił wyrok.

Sędzia nakazał przywrócenie poprzednich warunki wynagradzania i rekompensatę.

Radca prawny, który reprezentuje trójkę pracowników, zastrzega, że to wyrok I instancji, a prawnik Lotu zapowiedział apelację. Mimo to jest dobrej myśli, bo w ustnym uzasadnieniu wyroku, według niego, Sąd stwierdził, że działanie zarządu było nieprawidłowe i że nadal zgodnie z prawem w PLL LOT obowiązuje Regulamin Wynagradzania wprowadzony w 2010 roku.

Reklama

Z naszych informacji wynika z kolej, że Sąd powołał się na liczne opinie autorytetów prawniczych, którzy są zgodni co do tego, że w przypadku wspólnego negatywnego stanowiska związków zawodowych pracodawca nie może samodzielnie wprowadzić zasad wynagradzania.

Ale na szczegóły trzeba poczekać do pisemnego uzasadnienia.

Tadeusz Wrona 1 listopada 2011, zmuszony awarią samolotu Boeing 767 (lecącego z Newark, w stanie New Jersey w USA), dokonał skutecznego lądowania awaryjnego na pasie lotniska Chopina w Warszawie bez wysuniętego podwozia. Żadna z 231 osób znajdujących się na pokładzie nie ucierpiała. Polskie media nadały mu tytuł bohatera, bo manewr w wykonaniu Tadeusza Wrony porównywano do podobnego wyczynu amerykańskiego pilota Chesleya Sullenbergera, który w 2009 roku wylądował awaryjnie na rzece Hudson. Sam Sullenberger gratulował kpt. Wronie jego czynu i potwierdził, że nie zna przypadku lądowania takiego samolotu bez podwozia.