"Oficerowie po prostu informowali rosyjskich ratowników, by tych ciał nie ruszać, że są oficerami BOR i że mają taką dyspozycję, by chronić ciała do czasu przyjazdu polskiego premiera" - powiedział w Radiu ZET Kalisz.

Powiedział też, że nic nie wie o tym, by informacja o oddanych nad ciałami strzałach były prawdziwe. "Nie było żadnego ataku na funkcjonariuszy BOR" - precyzował.

"Nasz Dziennik" napisał, że Rosjanie wydali rozkaz, by wszystkie ciała przetransportować do Moskwy. BOR-owcy mieli - według gazety - utworzyć kordon wokół ciała prezydenta, nie godząc się na jego wydanie. Wcześniej mieli przykryć je własnymi marynarkami. O sprawie miał słyszeć Bogdan Święczkowski, szef ABW w latach 2006-2007.

BOR dementuje
BOR zaprzecza jednak, że użyto wówczas broni palnej. Nie potwierdza również informacji "Naszego Dziennika" o tym, że prezydencka ochrona zlokalizowała ciało Lecha Kaczyńskiego dzięki chipowi, który prezydent miał w marynarce.

Rzecznik BOR w rozmowie z RMF FM zaprzeczył też, że funkcjonariusze widzieli ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć", bo nie mogli pozwolić sobie na rozproszenie.

Według "Naszego Dziennika" postacie w białych koszulach widoczni na filmie to oficerowie BOR przeszukujący miejsce katastrofy. W tle słychać rosyjskojęzyczną komendę oficerów BOR (z wyraźnym polskim akcentem) skierowaną do Rosjan: "Wsie nazad!" - wszyscy do tyłu! - przypomina gazeta.










Reklama