Netanjahu powiedział, że decyzję o tym, kiedy izraelskie siły wkroczą do palestyńskiej eksklawy, kontrolowanej przez ruch islamistyczny Hamas, podejmie specjalny gabinet wojenny rządu. - Zabiliśmy już tysiące terrorystów, a to dopiero początek - ostrzegł Netanjahu. - Jednocześnie przygotowujemy się do inwazji lądowej. Nie będę mówił kiedy, jak i ile. Nie będę też wnikał w szczegóły różnych obliczeń, które przeprowadzamy, czego opinia publiczna w większości nie jest świadoma i tak właśnie powinno być - zaznaczył.
"Wszyscy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, łącznie ze mną"
Izraelski premier przyznał też, że on również jest odpowiedzialny za "niepowodzenia" w zakresie bezpieczeństwa, które umożliwiło Hamasowi atak na Izrael 7 października. - Do końca będziemy szczegółowo badać, co się stało, niepowodzenia zostaną zbadane i wszyscy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, łącznie ze mną. Ale to wszystko wydarzy się po wojnie - powiedział Netanjahu.
Wcześniej w środę "Wall Street Journal" napisał, że Izrael zgodził się odłożyć lądową operację w Strefie Gazyna prośbę USA, by dać czas siłom USA na sprowadzenie do regionu systemów obrony powietrznej.
O tym, że administracja USA starała się opóźnić izraelską operację lądową, donosiły wcześniej inne media, w tym "New York Times". Według portalu Axios powodów takiego podejścia USA jest kilka. Poza kwestiami humanitarnymi i amerykańskimi przygotowaniami na wypadek rozszerzenia i zaostrzenia konfliktu chodzi również o umożliwienie opuszczenia Strefy Gazy przez około 500 obywateli USA.