Rafał Trzaskowski: Volvo i metro z książką

W oświadczeniu majątkowym Rafała Trzaskowskiego widnieje Volvo XC70 z 2011 roku – szwedzkie, uterenowione kombi, znane z trwałości i bezpieczeństwa. Samochód jest jednym z niewielu składników majątkowych o charakterze użytkowym, jakie zadeklarował prezydent Warszawy. To model praktyczny, niepretensjonalny, idealny na miejskie warunki i rodzinne wyjazdy.

Reklama

Na co dzień – jako włodarz stolicy – Trzaskowski korzysta ze Skody Superb lub Audi A6 z flot warszawskiego ratusza. Jednak znacznie większe emocje niż służbowe limuzyny budzi jego obecność... w komunikacji miejskiej. Tuż przed kolejnymi wyborami w sieci regularnie pojawiają się zdjęcia kandydata z książką w ręku, podróżującego podziemną kolejką lub tramwajem.

Nie brakuje komentarzy, że to powtarzalny, starannie wyreżyserowany element kampanii.

Zawsze przed wyborami wsiada do metra i czyta książkę, by zrobili mu zdjęcie. W tym roku wyjątkowo gruba – ironizował poseł Sebastian Kaleta na platformie X (d. Twitter), komentując kolejne zdjęcie Rafała Trzaskowskiego z książką w warszawskim metrze w marcu 2024 roku.

„Lubię komunikację zbiorową i czytanie” – odpowiada krótko Trzaskowski.

Co mówi o nim ten wybór?

Połączenie używanego Volvo, metra i książki daje obraz kandydata nowoczesnego, ale osadzonego w codzienności mieszkańców miast. To komunikat: nie potrzebuję SUV-a z salonu, żeby dojechać do pracy. W czasach rosnących kosztów życia ten obraz może rezonować szczególnie mocno.

Volvo XC70 Podobnym Volvo XC70 na co dzień porusza się Rafał Trzaskowski. / dziennik.pl

Z drugiej strony, warto zauważyć, że 14-letnie Volvo XC70 to model z silnikiem Diesla, który trudno uznać za wybór proekologiczny. Szczególnie w kontekście promowanego przez Trzaskowskiego zielonego ładu i polityki klimatycznej stolicy.

Wizerunek pasażera metra to celowy zabieg, który może przemawiać szczególnie do mieszkańców dużych miast. To nie tylko sygnał skromności, ale też subtelny komunikat: rozumiem problemy komunikacyjne. W kampanii, gdzie ważne są emocje i symbole, ten obraz może działać mocniej niż deklaracje programowe.

Karol Nawrocki: Insignia na co dzień, Twingo na trasie

Karol Nawrocki, historyk i były prezes IPN, prywatnie jeździ Oplem Insignią z 2011 roku. Auto widnieje w jego oświadczeniu majątkowym z 2021 roku. To model klasy średniej, ceniony za komfort, przestronność i stosunkowo niskie koszty eksploatacji, dobrze wpisuje się w wizerunek kandydata obywatelskiego.

Na trasie kampanii Nawrockiego sfotografowano również za kierownicą czerwonego Renault Twingo.

Teraz przyjechałem prywatnym samochodem, bowiem nie mam dziś zadań służbowych. Przyjechałem jako kandydat na prezydenta – powiedział podczas spotkania w Sochaczewie

Reklama

Sztab zapewnia, że był to samochód pożyczony na krótki dystans, ale zdjęcia zyskały drugie życie w social mediach – pojawiły się w nich komentarze, że polityk potrafi złapać dystans i zrezygnować z napuszonego wizerunku. Jednak nie brakowało także złośliwych i prześmiewczych memów.

Wizerunek rozsądnego kierowcy

Opel Insignia po liftingu Podobne auto należy do Karola Nawrockiego. / nieznane / Kuba Brzeziński

Insignia to auto, które dobrze wypada w oczach kierowców ceniących rozsądek, a epizod z Twingo dodaje lekkości i ociepla wizerunek. Oba elementy pokazują kandydata, który nie unika zwyczajnych sytuacji, takich jak prowadzenie auta, czy korzystanie z niewielkiego miejskiego samochodu.

Motoryzacja też mówi wyborcom coś ważnego

W dobie wysokich cen paliw, rat leasingowych i niepewności gospodarczej, wybory motoryzacyjne polityków zyskują na znaczeniu. Nie chodzi już tylko o styl, ale o pokazanie, że wiem, jak żyje zwykły człowiek. Auto staje się symbolem osadzenia w realiach społecznych – lub przeciwnie, oderwania od nich.

Obaj kandydaci poruszają się pojazdami, które mają prawie 15 lat. W czasach, gdy trwa debata o cenach aut elektrycznych i dostępności taniego transportu, wybór samochodu może być cichym komentarzem do realiów, w jakich żyją wyborcy.

Brak nowych, luksusowych aut w oświadczeniach majątkowych może budować obraz odpowiedzialności finansowej. Posiadanie diesla Trzaskowski rekompensuje wizerunkiem częstego pasażera komunikacji miejskiej. Zarówno Volvo, jak i Opel czy Renault to marki dla ludzi. Daleko im do prestiżowych symboli, ale blisko – do przeciętnego Polaka.

Kontrast, który mówi więcej niż deklaracje

W zestawieniu wypada ciekawy kontrast. Trzaskowski to prezydent dużej metropolii, który pokazuje się w metrze z książką, grając kartą nowoczesności i miejskiego stylu życia.

Nawrocki, kandydat teoretycznie obywatelski, wsiadający do Opla lub pożyczonego Twingo, stawia na skromność i zwyczajność. Oba obrazy są przemyślane, ale skierowane do innych grup wyborców.

Samochody w polskiej polityce – krótka tradycja "normalności"

W Polsce "zwyczajne auto" od lat buduje wizerunek polityka bliskiego ludziom. Jarosław Kaczyński jeździł służbową Skodą, Donald Tusk przez lata lansował się w pociągu, a Bronisław Komorowski sam prowadził swojego Saaba.

Jeszcze wcześniej premier Waldemar Pawlak przyjeżdżał na posiedzenie rządu Polonezem albo Daewoo. Był to symboliczny gest skromności i przyziemności. Obrazy te miały podkreślać skromność i brak oderwania od realiów.

Z drugiej strony, rządowe limuzyny potrafiły zaszkodzić. Wypadek kolumny Beaty Szydło w Oświęcimiu czy kolizja z udziałem kierowcy Antoniego Macierewicza wywołały medialne burze i zarzuty nadużywania władzy.

W czasach social mediów jeden kadr – auto, stłuczka, styl jazdy – może szybko urosnąć do rangi symbolu. Polityczny wizerunek za kierownicą bywa równie nośny, co ryzykowny.

Czy samochód zmienia wynik?

Czy samochód zmienia wynik wyborów? Raczej nie. Natomiast może wpływać na emocje, które decydują o głosie. W epoce memów i krótkich ujęć z TikToka, jeden kadr z kampanii – książka w metrze albo kierownica Twingo – potrafi wybrzmieć silniej niż pół godziny debaty – a przecież w polityce detale często robią różnicę.