"Dla mnie dzisiejszy uroczysty dzień i każde wspomnienie o papieżu to jest też lekcja - być może umiarkowanego, ale jednak - optymizmu. Myślę, że Ojciec Święty bardzo by się cieszył, gdyby widział, że my też potrafimy się cieszyć, a nie zawsze tak nosy na kwintę" - powiedział Tusk w TVP Info. Premier przyznał, że nawet podczas niedzielnych uroczystości trudno było uciec myślami od codziennej polityki. "Gdyby kilkanaście, kilkadziesiąt milionów ludzi postanowiło zrobić chociaż jedną dobrą rzecz, wtedy, kiedy myśli o naszym papieżu, to Polska i życie wokół nas byłoby dużo lepsze. Ale trzeba umieć zacząć od siebie" - stwierdził Tusk.

Reklama

Ocenił, że Polska jest dużo piękniejsza niż w telewizyjnych komentarzach i dyskusjach polityków. "Proszę choćby spojrzeć na ludzi w Wadowicach - chłodno, pada deszcz, a wszyscy są raczej uśmiechnięci, dobrze do siebie nastawieni. Myślę, że my czasem, tak jak kiedyś narzekaliśmy na prawie wszystko, dziś mamy trochę mniej powodów do narzekań, ale za to zaczęliśmy narzekać, może za bardzo, na samych siebie" - mówił Tusk. Szef rządu podkreślił, że Jan Paweł II przemawiając w Sejmie zwrócił uwagę na to co Polakom się udało. "Sprawiał wrażenie człowieka, Polaka, szczęśliwego. Dzięki niemu, jak i wszystkim Polakom, coś fajnego w Polsce się zdarzyło" - powiedział premier.

Tusk przyznał, że zastanawiał się co papież mógłby teraz powiedzieć swoim rodakom. "Chyba to najbardziej uniwersalne, najprawdziwsze i potrzebne, czyli +nie lękajcie się+. Jak się nie będziemy bali, jak będziemy wierzyli sami w siebie i w te absolutnie podstawowe wartości o jakich tyle razy nam mówił, to wtedy nie ma się czego bać" - mówił. Premier wspominał też, że wiadomość o wyborze Polaka na papieża zastała go w domu rodzinnym. "To była bardzo radosna nowina, ale rzeczywiście byliśmy tak zaskoczeni, nawet nie bardzo wierzyliśmy, że to możliwe" - mówił Tusk. "Przekonanie, wiara, że stało się coś przełomowego narastało z czasem, ze zdarzeniami. Dopiero pierwsza wizyta Ojca Świętego i te słynne słowa w Warszawie - wszystkich nas przeszedł taki prąd i czuliśmy, że coś się stało" - wspominał Tusk.

"Poczucie, że się obcuje z czymś wielkim i niesłychanym towarzyszyło nam każdego dnia tego wielkiego papiestwa (...) Odczuwałem jak ważne to jest dla nas wzmocnienie i że wszystko staje się ważniejsze i piękniejsze" - powiedział premier.