Dyskusja w siedzibie Agory miała być swoistym bilansem ostatniego 10-lecia. Uważam, że te ostatnie 10 lat to jest spełnianie się wielkiego pozytywistycznego snu, że Polska może stawać się Zachodem w swojej istocie. I to jest dla mnie bardzo porywające, chociaż nie zawsze potrafię o tym mówić z wystarczającą iskrą bożą - mówił Donald Tusk.
Cały wywiad zaczął Tomasz Lis od pytania: Kto chce zabić premiera? Tusk odpowiedział: Nie sądzę, żeby ryzyka w Polsce zwiększyły się dramatycznie. Chociaż polska nowoczesność ma też takie oblicze. Nie ma się co oszukiwać - będziemy się upodabniali do cywilizacji Zachodu z dobrymi i złymi tego skutkami.
Donald Tusk odpowiadał też m.in. na pytanie o rozpad Platformy. Premier stwierdził, ze nie ma takiego zagrożenia, ale zastrzegł: Polityk, który sprawuje władzę i uwierzy, że jest nienaruszalny - następnego dnia go nie ma - stwierdził Tusk. Zaraz jednak dodał, że w swojej partii czuje się pewniej niż cztery lata temu: Nie dlatego, żebym się rozczarował do ludzi, tylko jestem szósty rok premierem - zobaczcie, ilu ludzi miało prawo się rozczarować mną. Z różnych powodów - odpowiedział premier.
Odnosząc się do afery wokół ustawy o związkach partnerskich, Tusk powiedział: Większej krzywdy środowiskom homoseksualnym w Polsce nie można zrobić, niż poprzez doprowadzenie do jednoznacznego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, że żadna zmiana w tej sprawie nie jest możliwa. Ci, którzy popędzają dzisiaj, żeby ustawą poprawić Konstytucję zrobią największą krzywdę tym, którzy zasługują na pewno na więcej szacunku i więcej praw.
Premier stwierdził, że nie zamierza promować radykalnych rozwiązań. Problemem politycznym w Polsce dzisiaj nie jest radykalizacja Polaków, tylko coraz większa emancypacja rozmaitego rodzaju ekstremizmów czy radykalizmów, które -tak jak w każdej demokracji - dopominają się pełnej obecności. Ta pełna obecność w przypadku niektórych oznacza ryk, a czasami akty przemocy. Ale od tego jest państwo, żeby to przynajmniej minimalizować - podkreślił premier.
Donald Tusk odniósł się też do słów Lecha Wałęsy o homoseksualistach. Historia Wałęsów - juniora i seniora - pokazuje, że to jest gigantyczny dylemat generacyjny. Jak ja byłem w wieku Jarosława Wałęsy, to myśl o tym, że w Polsce będzie poważna dyskusja o związkach homoseksualnych legalizowanych jako instytucje... Ona nie istniała! Nawet się nie domyślałem, że można o tym rozmawiać, że taki problem może zaistnieć! Z punktu widzenia premiera polskiego rządu ważne jest, żeby państwo nie było wielkim hamulcowym i żeby nie stanęło na barykadzie jako awangarda przemian.
Jeden z redaktorów spytał Tuska o autorefleksję nad sobą. Premier stwierdził, że czasu na to miał mało.
Na antenie dużo było żartów i luźnych pogadanek o wadze Donalda Tuska (premier przyznał, że w ciągu 10 lat przytył 2 kilogramy), książkach (Tusk wymienił m.in. Jerzego Pilcha) i dorastającej córce, która dla premiera zawsze pozostanie dziewczynką.
Premier skomentował też wczorajsze wystąpienie sejmowe Jarosława Kaczyńskiego z tabletem. Byłem przygotowany do wczorajszego dnia wcześniej. Przez kilkanaście godzin zastanawiałem się, jak podołać roli w jakimś sensie obrońcy status quo. Nie miałem wątpliwości, że wczorajsza polityczna gra prezesa Kaczyńskiego nie jest grą o to, żeby ludziom żyło się lepiej, tylko grą o to, żeby wrócić do władzy. Nie mam co do tego wątpliwości.
Jego zdaniem Jarosław Kaczyński przy wszystkich swoich wadach trzymał "oldschoolowy fason", polegający na tym, że politycy nie biegają z gadżetami po sali sejmowej. W tym sensie dołączył do mistrzów gatunku - stwierdził Tusk. - Ziobry, Leppera... - wtrącili prowadzący. - Janusza Palikota... - dodał Tusk.