Szwedzka gazeta w piątek przypomina postać zmarłego w 1996 roku Tadeusza Jędrzejkiewicza, jednej z ofiar mieszkającego dziś w Goeteborgu Stefana Michnika.
"Tadeusza Jędrzejkiewicza zabrano z ulicy w Polsce w 1952 roku za rzekomo antykomunistyczne poglądy. Był on wielokrotnie torturowany w więzieniu służby bezpieczeństwa, m.in. zmuszony do siedzenia na krześle z gwoździem. Jędrzejkiewicz został skazany na karę śmierci za szpiegostwo oraz działalność społeczną" - pisze gazeta.
"Goeteborgs-Posten" podkreśla, że był to wówczas standardowy wyrok wobec ludzi sceptycznych wobec nowego porządku komunistycznego w Polsce lub przeciwnych mu. "Wyrok śmierci dla Jędrzejkiewicza zamieniono na 10 lat więzienia, ale jego życie zostało złamane. Jego rodzina miała problem ze znalezieniem pracy oraz edukacją. W latach 70. córka Jędrzejkiewicza ucieka do Szwecji" - relacjonuje dziennikarz, odsyłając do wywiadu, jakiego córka udzieliła dziennikowi "Dagens Nyheter" w 1999 roku.
Jak zaznacza gazeta, jedną z osób, która wydała wyrok na Jędrzejkiewicza, jest człowiek mieszkający obecnie w Goeteborgu. Wyemigrował on do Szwecji w 1969 roku. "Przez dziesięciolecia polscy prokuratorzy próbowali doprowadzić do jego ekstradycji, aby móc go osądzić w Polsce" - pisze o Michniku "Goeteborgs-Posten".
Autor artykułu zatytułowanego "Zbrodnia, której nie wolno zapomnieć", przypomina, że szwedzkie sądy konsekwentnie odmawiają ekstradycji Michnika ze względu na jego szwedzkie obywatelstwo oraz przedawnienie przestępstw, o które jest oskarżony. "Kwestia ta szybko trafiła na najwyższy szczebel polityczny. Ambasador Szwecji w Polsce Stefan Gullberg rozmawiał w tej sprawie z wiceszefem polskiego MSZ Szymonem Szynkowskim vel Sękiem" - zaznacza publicysta.
Według "Goeteborgs-Posten" fakt, że mieszkający w Goeteborgu mężczyzna skazywał ludzi na śmierć, w pewnym sensie może wiązać się z przedwojennymi polskimi władzami. "To nie była kwestia wymierzania sprawiedliwości, ten człowiek był częścią machiny, mającej na celu całkowite wykorzenienie wrogów stalinowskiej władzy okupacyjnej" - pisze gazeta, podkreślając, że ówczesne sądy miały umocowanie prawne, podobnie jak nazistowskie sądy, które podczas wojny skazywały niemiecką opozycję.
Argumentację szwedzkiego sądu, że przestępstwa, o które oskarżany jest Michnik, uległy przedawnieniu oraz że jest on obywatelem Szwecji, "Goeteborgs-Posten" uznaje za "pod każdym względem bardzo dziwną interpretację". "Tego rodzaju przestępstwa nie ulegają przedawnieniu. Dlaczego szwedzkie obywatelstwo ma chronić przed osądzeniem?" - pyta gazeta, dodając, że dokumentacja w sprawie zbrodni jest obszerna.
"Goeteborgs-Posten" przypomina także sylwetkę zmarłego w 2017 roku światowej sławy socjologa Zygmunta Baumana, który - podobnie jak Michnik - działał w stalinowskim reżimie w Polsce i również wyemigrował. "Bardzo oszczędnie mówił o swojej przeszłości" - pisze o Baumanie gazeta, wytykając publicystom pomijanie tego wątku życiorysu socjologa.