Rozprzestrzenianie się przestępczości w miastach charakteryzuje się bowiem określonymi prawidłowościami, których zidentyfikowanie pozwala stworzyć mapę potencjalnych miejsc napadów czy kradzieży - donosi "New Scientist"
Dr Kate Bowers, kryminolog z University College London, uważa, że do tej pory, by wytropić oraz zapobiec przestępstwom, naukowcy zbyt dogłębnie starali się poznać wypaczoną psychikę kryminalistów. Jej zdaniem od samego sprawcy ważniejsza jest natura popełnionego czynu. Przestępcy kierują się bowiem łatwymi do przewidzenia nawykami, a zbrodnia to niepożądany, ale naturalny wynik społecznych interakcji, zachodzący w miejscach sprzyjających łamaniu przepisów. Te właśnie czynniki Bowers wzięła pod uwagę, tworząc program komputerowy potrafiący wskazać konkretne miejsca w mieście, gdzie prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa jest największe.
Kradnę u sąsiadów
Przeprowadzone przez brytyjską uczoną badania nawiązują do teorii rutynowych aktywności (routine acivity theory) sformułowanej przez Amerykanina Marcusa Felsona z Uniwersytetu Rutgers w 1994 r. Felson twierdzi, że podobnie jak reakcja chemiczna zachodzi między dwoma cząsteczkami w obecności katalizatora, tak aby popełnić przestępstwo, konieczne jest jednoczesne wystąpienie trzech elementów: motywacji u sprawcy, dostępnego celu: ofiary lub łupu, oraz sprzyjających okoliczności, takich jak nieobecność strażników czy policji.
Jak to działa? Niezwykle prosto. Wybierając dom, który ma zamiar obrabować, złodziej decyduje się zazwyczaj na posesję znajdującą się w najdogodniejszej dla niego lokalizacji. Dzieje się tak dlatego, że przestępcy spędzają większość czasu na rutynowych, niekryminalnych zajęciach, takich jak picie piwa czy spotykania ze znajomymi. Kiedy zaś popełniają zbrodnie, robią to w miejscach najbardziej sobie znanych. Centrum kryminalnej działalności jest zazwyczaj okolica kilku barów czy restauracji, gdzie planuje się nielegalne występki.
Zbrodnia niczym wirus
Brzmi to ciekawie, ale czy tak jest w rzeczywistości? Teorię Felsona dr Bowers postanowiła zweryfikować za pomocą symulacji komputerowych. W tym celu jej zespół zebrał dane na temat lokalizacji domów mieszkalnych w 11 różnych miastach w Australii, Nowej Zelandii, Stanach Zjednoczonych, Holandii i Wielkiej Brytanii, do których włamano się w czasie ostatnich 14 miesięcy. Analiza zgromadzonych informacji wykazała, że prawdopodobieństwo wystąpienia przestępstwa w danym miejscu znacznie wzrasta, jeśli w przeciągu ostatnich dwóch tygodni, w promieniu 200 m ktoś dokonał już włamania. Jeśli odległość od tego miejsca jest większa, a czas od popełnienia przestępstwa dłuższy, prawdopodobieństwo kradzieży w tej okolicy staje się mniejsze. "Model rozprzestrzeniania się fali zbrodni do złudzenia przypomina rozwój epidemii zakaźnej choroby" - mówi Kate Bowers. "Przestępczy wirus znajduje pożywkę w utrwalonych nawykach kryminalistów, którzy kolejnych włamań dokonują w bliskim sąsiedztwie miejsc, gdzie już wcześniej udało się im coś ukraść" - tłumaczy kryminolog.
Przyszłość kryminalistyki
Na podstawie analiz komputerowych uczeni sporządzili mapę ryzyka dla angielskiego miasta Midlands. Figurowały na niej miejsca, gdzie w ciągu nadchodzącego tygodnia ktoś prawdopodobnie popełni przestępstwo. Przewidywania te okazały się trafne w 80 proc. Podobna mapa wykonana za pomocą tradycyjnych metod przez brytyjskich policjantów sprawdziła się jedynie w 50 proc. Co więcej, policyjny dokument wskazywał miejsca, gdzie dojdzie do przestępstwa, z dużo mniejszą dokładnością. "Zastosowanie symulacji komputerowych nie sprawi, że rabusie znikną z naszych miast, ale na pewno pomoże skutecznie zapobiegać kolejnym włamaniom czy kradzieżom" - komentuje osiągnięcia uczonych Gareth Hughes, inspektor policji z Manchesteru.