Historia monet z Nowej Cerekwi jest zupełnie niewiarygodna. Znajdująca się na terenie tej wsi celtycka osada była już bowiem badana kilkakrotnie przez archeologów. Wykopaliska prowadzili tam Niemcy przed II wojną światową, a potem Polacy przez kilka sezonów między 1957 a 1973 rokiem.

Reklama

Dokumentacja niemieckich wykopalisk po części przepadła podczas zawieruchy wojennej, ale nic nie wskazuje na to, by znaleziono wówczas jakieś monety. W czasie późniejszych prac odkryto ich w sumie trzy, a także liczne przedmioty codziennego użytku, fragmenty szklanych bransolet, paciorki i pozostałości półziemianek, w których mieli mieszkać Celtowie w IV - II wieku p.n.e. Odsłonięto wtedy też nieco starszy, pochodzący mniej więcej z połowy IV w. p.n.e. grób. Otaczał go rów, w którym znaleziono późniejsze drobne dary, na przykład kawałki biżuterii. Według archeologów w grobie pochowano prawdopodobnie lokalnego herosa, być może założyciela osady, który długo po śmierci cieszył się wielkim szacunkiem swoich pobratymców.

Hipoteza, według której był to założyciel osady, jest wielce prawdopodobna. Przybliżona data śmierci tego człowieka zbiega się bowiem w czasie z jednym z etapów wielkiej wędrówki Celtów z terenów dzisiejszej Szwajcarii do północnych Czech i dalej na tereny Moraw i Śląska. Na skutek tych przemieszczeń w IV wieku p.n.e. najżyżniejsze obszary Śląska, a sto lat później również i okolice Krakowa zostały zasiedlone przez celtyckie plemiona.

Na podstawie zebranych do tej pory danych wydawać by się mogło, że osada w Nowej Cerekwi nie ma już przed archeologami żadnych tajemnic. W rzeczywistości było jednak inaczej. Wiosną tego roku do Marcina Rudnickiego z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego zaczęły docierać informacje o poszukiwaczach skarbów, którzy w Nowej Cerekwi znaleźli jakieś celtyckie monety. Wraz ze swym kolegą dr. Markiem Bednarkiem z bliźniaczego instytutu na Uniwersytecie Wrocławskim postanowili zweryfikować te pogłoski.

W lipcu pojechali do Nowej Cerekwi po raz pierwszy. Podczas badań powierzchniowych, które polegały na obejściu terenu dawnej osady z wykrywaczami metalu, udało się znaleźć 60 różnych zabytków, w tym 6 złotych monet. Po raz kolejny naukowcy pojawili się w tym miejscu na przełomie września i października. Pole, na którym znajdują się relikty celtyckiej wioski, zostało właśnie zaorane, dzięki czemu więcej drobnych przedmiotów znalazło się bliżej powierzchni gruntu. Nic zatem dziwnego, że liczba zebranych wtedy zabytków była prawie trzykrotnie większa niż w lipcu.





"Wprowadzenie do użytku wykrywaczy metali diametralnie zmieniło sposób prowadzenia współczesnych badań archeologicznych. Dlatego odkrycia z Nowej Cerekwi nie ma nawet z czym porównać. Przy tradycyjnych metodach kopania takie drobne znaleziska mogły zostać po prostu przeoczone" - mówi prof. Zenon Woźniak z Instytutu Archeologii i Etnologii (oddział PAN w Krakowie).

W sumie podczas dwóch wypadów archeolodzy znaleźli 69 monety, w tym 17 złotych. To największy z odkrytych u nas do tej pory zbiorów celtyckich monet. Od XVIII wieku znaleziono w Polsce ponad 100 takich krążków. Dlatego odkrycie z Nowej Cerekwi jest takie wyjątkowe.

Ekonomiczną wartość pieniądza Celtowie poznali dzięki Grekom. Najpierw najeżdżali greckie i rzymskie miasta, a potem odkryli, że opłaca się handlować z miejscowymi kupcami. Już w IV w. p.n.e. celtyccy wojownicy masowo zaciągali się też do armii władców hellenistycznych, na przykład u tyrana Dionizjusza II w Syrakuzach na Sycylii. Za swą pracę lub towary otrzymywali stosowną zapłatę. W ten sposób dowiedzieli się, jaką siłę nabywczą mają pobrzękujące w sakiewce złote lub srebrne krążki. Nic zatem dziwnego, że już w III w. p.n.e. zaczęli bić własne monety.

Znalezione w Nowej Cerekwi celtyckie pieniądze należą do tzw. bojskiego systemu monetarnego. Arystokracja z plemienia Bojów rządziła śląskimi Celtami. Jego podstawą był złoty stater (nazwę tą zapożyczono z Grecji) o wadze 8,5 grama. Kolejne monety miały nominały 1/3, 1/8 i 1/24 statera. Tych ostatnich, najmniejszych, dr Rudnicki i dr Bednarek odkryli najwięcej. Są one naprawdę niewielkie – ich średnica ledwo przekracza 5 mm. Poza złotymi Celtowie bili także srebrne pieniądze zwane obolami. Widnieje na nich stylizowana postać konia – zwierzęcia, które odgrywało ważną rolę w celtyckich wierzeniach.

Liczba złotych i srebrnych krążków odkrytych ostatnio w Nowej Cerekwi pokazuje, że do tej pory nie mieliśmy pojęcia co do prawdziwego znaczenia tej osady. Nie była to zwykła duża wioska, lecz potężny ośrodek handlowy i rzemieślniczy, którego elity zarządzały przepływem towarów z południa na północ Europy. Dowodzi tego także jego dogodne położenie u wylotu Bramy Morawskiej, naturalnego obniżenia pomiędzy Karpatami i Sudetami, przez które od tysięcy lat przebiega jeden z najważniejszych europejskich szlaków kupieckich. "Osiedle w Nowej Cerekwi było ogromnym ośrodkiem handlowym powiązanym z Nemczicami na Morawach. Znaleziono u nas monety bite ma południu" - mówi prof. Woźniak.





Reklama

Mieszkający na terenie dzisiejszej Nowej Cerekwi Celtowie musieli czerpać z handlu ogromne zyski. Znalezione przez archeologów monety nie zostały gdzieś celowo schowane, lecz przez przypadek zgubione. Osoby, które masowo gubiły złote pieniądze, do biednych na pewno nie należały.

Tezę o wyjątkowej zamożności tych ludzi potwierdzają także inne znaleziska z terenu osady. Wśród nich są gigantyczne ilości ceramiki z dodatkiem grafitu, który nadawał naczyniom charakterystyczny srebrno-szary kolor oraz zwiększał ich wytrzymałość. Wiele wskazuje też na to, że miał dla Celtów znaczenie magiczne. Był to surowiec bardzo drogi, importowany z południowych Czech. Poza tym w Nowej Cerekwi odkryto dziesiątki kawałków eleganckich bransolet ze szkła kobaltowego, niesłychanie modnych wśród celtyckich elit, jak również inne przedmioty luksusowe, np. ozdoby kobiece z brązu.

Jedna z nich nie ma analogii w całym świecie celtyckim. To niewielka, kilkucentymetrowa figurka z brązu przedstawiająca stylizowaną postać ludzką. Oryginalnie była żółto-złota z czarnymi oczkami. Wisiała na zakończeniu pasa - łańcucha z brązu, ozdoby popularnej wśród celtyckich dam. Noszono ją oplecioną wokół talii. Według Rudnickiego takie dyndadełko zostało zrobione na specjalne zamówienie jakiegoś celtyckiego bogacza. I jak każdy przedmiot niestandardowy, odbiegający wzorem od masowej produkcji, musiało kosztować fortunę.

Co więcej, miejscowe elity były na tyle bogate, że zaczęły prawdopodobnie bić własną monetę. Wśród wcześniejszych znalezisk były prawdopodobnie foremki do odlewania krążków menniczych, a w trakcie najnowszych badań odkryto liczne kawałki złota o wadze odpowiadającej złotym monetom. Był to zapewne kruszec przygotowany do przetopienia. Co ciekawe, wśród znalezionych w tym roku złotych krążków znalazł się nieznany do tej pory wzór. W III i II wieku p.n.e. Bojowie bili bowiem monety z postacią Ateny noszącej hełm typu korynckiego na głowie. Tymczasem jedna z monet z Nowej Cerekwii zawiera jedynie wizerunek hełmu. Archeolodzy są przekonani, że miejscowi Celtowie zmodyfikowali to przedstawienie tak, by ich monety odróżniały się od innych, co potwierdza wyjątkowe znaczenie, jakie ten ośrodek władzy miał w świecie plemion bojskich.





Najnowsze badania polskich archeologów dowodzą niezbicie, że celtycka osada w Nowej Cerekwi, choć przekopana już dwukrotnie, kryje przed naukowcami jeszcze wiele tajemnic. Rudnicki liczy, że kolejne badania w tym miejscu pozwolą w końcu odkryć prawdziwe znaczenie tego ośrodka handlowego dla historii Celtów w Europie.