Na razie uczeni otrzymali zgodę na eksplorację jedynie dwóch grobowców (w Japonii nazywanych kofunami) z 896 znajdujących się pod pieczą Urzędu ds. Dworu Cesarskiego. Są to kurhany cesarza Meiji (1852-1912) oraz cesarzowej Jingu (170-269), żony cesarza Chuai. Na dodatek uczeni zostaną dopuszczeni jedynie na obrzeża gigantycznych kompleksów i nie będą mogli niczego dotykać. Ale i tak jest ogromny postęp w kwestii badań grobowców japońskich władców. "Dotąd nie mogliśmy tam w ogóle wejść, więc jest to krok w dobrym kierunku" - uważa Koji Takahashi, archeolog z Uniwersytetu Toyama.

Reklama

Zajrzenie do grobowców było dotychczas niemożliwe. Archeolodzy starali się o pozwolenie od kilkudziesięciu lat, ale urząd ds. dworu cesarskiego pozostawał niewzruszony na naciski. Ugiął się dopiero teraz i przystał na petycję złożoną przez 15 organizacji archeologicznych, w tym japońską. Warto dodać, że petycja ta czekała na rozpatrzenie trzy lata.

Co może kryć kofun? W przypadku kurhanu cesarza Meiji można się tego domyślać, w kocu nie został pochowany przed wiekami. Natomiast prastary kofun cesarzowej Jingu, jak i inne tego typu obiekty mogą kryć niewyobrażalne skarby: drogocenną biżuterię, marmurowe wazy, przedmioty osobistego użytku każdego z władców oraz figury ludzi i zwierząt ulepione z gliny. Ściany zapewne zdobione są przepięknymi malowidłami przedstawiającymi tygrysy i smoki. Jednak te domniemania to na razie tylko spekulacje, bo do cesarskich grobowców od setek lat nikt nie zaglądał.

Niesamowite domysły, które rozpalają wyobraźnie Japończyków, nie wzięły się jednak z powietrza. Rozmach, z jakim budowano mauzolea japońskich władców, w niektórych przypadkach nie ustępuje nawet fantazji budowniczych piramid. Grobowiec Shakai niedaleko Osaki, w którym spoczywa panujący w IV-V w. n.e. cesarz Nintoku, zajmuje aż 500 tys. metrów kwadratowych powierzchni. Kurhan w kształcie dziurki od klucza ma długość 486 metrów, szerokość 305 metrów, a na dodatek okalają go aż trzy fosy. Następnie został wybrukowany, a na jego zboczach postawiono w siedmiu rzędach 20 tysięcy tak zwanych haniwa, czyli cylindrów wykonanych z terakoty. Jeśli tyle pracy poświęcono na wzniesienie tego mauzoleum, to co znajduje się w jego wnętrzu?

Reklama

Jednak to nie o domniemane skarby toczy się obecnie walka, ale o przetrwanie wiary w świętość japońskiej monarchii. Cesarz uważany jest bowiem za boga - w prostej linii potomka bogini słońca, Amaterasu Omikami, która zesłała na ziemię swojego wnuka Ninigi, a ten dał początek japońskiemu rodowi cesarskiemu - panującej od ponad 2600 lat najstarszej dynastii świata. Wiara w niezwykłe pochodzenie władcy jest w Kraju Kwitnącej Wiśni wciąż silna, mimo że pod naciskiem Amerykanów blisko 60 lat temu cesarz Hirohito zrzekł się swojej boskości.

Stojący na straży tradycji przedstawicie urzędu ds. dworu cesarskiego obawiają się, że badania prowadzone w kofunach mogą zadać kłam tej legendzie. I na dodatek udowodnić, że władająca Japonią dynastia wywodzi z Korei, co od dawna podejrzewają niektórzy historycy. A z tą kwestą wielu mieszkańcom Kraju Kwitnącej Wiśni trudno się będzie pogodzić. "Swego czasu Japończycy uważali ludzi z Korei za gorszych od siebie" - tłumaczy prof. Toike Noboru, specjalista od historii cesarstwa na tokijskim Uniwersytecie Den-en Chofu.

Sprawa jest poważna. Archeologom, którzy ubiegali się o zgodę na badania grobowców, grożono śmiercią. W 1978 roku profesor Hatue Otsuka z Uniwersytetu w Meiji w związku z takimi pogróżkami dostał nawet policyjną ochronę. Jak na razie urząd ds. dworu cesarskiego nie daje za wygraną. Przed paroma tygodniami jeden z jego pracowników usunął z Wikipedii fragment wpisu na temat japońskiej rodziny cesarskiej. Tekst brzmiał: "Istnieje pogląd, że urząd ds. dworu cesarskiego może obawiać się historycznych faktów, które mogą zostać odkryte, a mogłyby zachwiać fundamentami systemu cesarskiego". Pracownik ów dostał surową reprymendę od swoich przełożonych. Nie dotyczyła jednak samej zmiany treści artykułu, ale tego, że zrobił on to z komputera należącego do urzędu, co mogli namierzyć administratorzy encyklopedii.

Reklama

Powodem jednak może być też zwykły wstyd urzędników. Od lat naukowcy podejrzewają, że część kurhanów została błędnie zidentyfikowana w XIX wieku (o pomyłkę nie trudno, po całej Japonii rozsianych jest bowiem ponad 200 tys. grobowców). Niedawno prof. Toike wszedł w posiadanie dokumentów, które mówią o tym, że urząd był świadomy swojego błędu już 50 lat temu. Urzędnicy wciąż jednak nie dają za wygraną. Jeden z archeologów usłyszał od pracownika urzędu, że nawet jeśli grobowce zostały błędnie przypisane, duchy cesarzy i tak przeniosłyby się na właściwe miejsce, przyciągnięte przez wieki omyłkowego, ale szczerego kultu.

Badania cesarskich grobowców mogą, ale nie muszą zachwiać podstawami japońskiej monarchii. Znakomici władcy nie utracą niczego ze swej chwały, nawet jeśli nie będą bogami, a ich ród przybył do Kraju Kwitnącej Wiśni z Korei. Pozostaje mieć nadzieję, że te oczywiste prawdy zrozumieją także i pracownicy urzędu ds. dworu cesarskiego.