Czy to się uda? Kilkanaście lat lawinowego rozwoju sieci nauczyło wszystkich, że nie ma takich zabezpieczeń, których nie da się obejść. Historia faszystowskiej strony Redwatch, którą bez sukcesu ścigano w Polsce przez kilka lat, pokazuje, że serwery można dowolnie zmieniać i żadne prawo, nawet panujące na całym terenie Unii, niczego tu nie zmieni.

Reklama

Poza tym takie zakazy, o których decydują urzędnicy, od razu wydają się kontrowersyjne. Gdzie postawić słupki graniczne? O lesbijkach można czytać czy już nie? Anarchiści wzywający do demonstracji przed G8 to zdaniem urzędu terroryści? Twarda pornografia może się rozwijać czy może nie powinna? Kto odpowiada za takie decyzje? I najważniejsze: nie ma żadnej gwarancji, że rządzący unikną pokusy blokowania tych stron, które im samym wydadzą się niewygodne. A to już wizja rodem z Orwella.