I również od dawna eksperci znają rozwiązanie tego problemu. Ich zdaniem leży ono w rękach właśnie tych opieszałych sądów rodzinnych. To one powinny regularnie kontrolować rodziny, którym ograniczono prawa rodzicielskie. Powinny oczywiście pracować z nimi, by mogły odzyskać dzieci, ale także sprawdzać, czy pijąca matka poszła na terapię, a bezrobotny ojciec szuka pracy. I powiedzieć im twardo: macie pół roku na poprawę albo odbieramy wam dzieci na zawsze.
Po drugie, jak twierdzą znawcy problemu, należy szkolić sędziów rodzinnych, by wiedzieli, że każdy dzień w sierocińcu na zawsze okalecza psychikę małego człowieka. Wtedy, wydając postanowienie, będą mieli przed oczami dziecko, a nie teczkę z aktami.
I wreszcie trzeba tak zmienić przepisy, by to powiaty kontrolowały domy dziecka i sprawdzały, ilu podopiecznych czeka na wyjaśnienie swej sytuacji. Bojąc się takiej oceny, same placówki będą naciskać na sądy, by szybciej rozpatrywały sprawy dzieci o niejasnej sytuacji prawnej.
Rozwiązanie problemu nie jest trudne. Wystarczy te znane od dawna rady wcielić w życie.