Prawica jest przeciwko małżeństwom homoseksualnym, przeciwko aborcji, przeciwko in vitro oraz generalnie uważa, że żyjemy w czasach dominacji pornografii, rozkładu małżeństwa, internetowej rozpusty oraz permisywizmu seksualnego. Spora część prawicy powołuje się gromiąc dekadencki świat na wskazówki kościołów chrześcijańskich. Nie mam naturalnie zamiaru bronić rozpusty, jednak prawica (zwróćmy uwagę, że określenie to nie pasuje do wielu partii chrześcijańsko-demokratycznych) wynosząc problematykę seksualną, czy szerzej moralną na pierwsze miejsce, w gruncie rzeczy porzuca sferę zarezerwowaną dla polityki i wpycha się w nasze prywatne życie.
Na jakiej bowiem podstawie – pisano o tym wielokrotnie – może polityk ingerować w sprawy, które są albo przedmiotem indywidualnego sumienia, albo wspólnotowej, ale nie politycznej, obyczajowości? Otóż prawica powiela stary wzorzec prymitywnych konserwatystów, którzy mniemali, że natura ludzka jest tak zła, iż trzeba koniecznie zakładać ludziom na mordy wędziła. Takie było uzasadnienie cenzury, jakie w 1826 roku sporządził na jednej kartce bardzo inteligentny ówczesny cenzor Józef Kalasanty Szaniawski. Ludzie, pisał, są nie tylko źli, ale i głupi, i od nadmiaru wolności w głowach im się pomiesza. Oczywiście, dzisiaj, w czasach demokracji, żaden polityk głośno tego nie powie, bo straciłby sporo głosów, ale prawica dokładnie tak sądzi.
Bardzo chętnie cytuje się – kompletnie bez zrozumienia – sławne powiedzenie Tomasza Hobbesa, że „człowiek człowiekowi wilkiem”. Hobbes jednak odnosił tę sytuację do stanu natury, stanu przed-politycznego, a zawarcie porozumienia politycznego i powołanie suwerena prowadziło do zasadniczej zmiany. Hobbes nie sądził, że jesteśmy z natury źli, tylko że wystawieni na pokusę, zapewne jej ulegniemy, więc trzeba znaleźć sposoby, żeby ludzi na pokusy nie narażać. Nie przypadkiem filozofią Hobbesa do dzisiaj pasjonują się najwięksi myśliciele polityczni, gdyż sformułował on bardzo jasno ideę i rolę państwa, które nie ma ludzi chronić od zła, a jedynie zapewniać im wolność i bezpieczeństwo.
W dziewiętnastym wieku wielu zachowawców (bo nie zasługują oni na zaszczytne miano konserwatystów) nie chciało zgodzić się na zmiany społeczne, gdyż uważało, że grozi to dominacją masy czyli zła i głupoty. Tak, wyjątkowo prymitywna polska szlachta wbrew wszelkim wskazówkom zdrowego rozsądku argumentowała przeciwko zniesieniu poddaństwa chłopów, aż zrobił to za nią w 1864 roku car. Podobne argumenty padały z ust niektórych przywódców Kościoła, a w szczególności Piusa IX po rewolucji 1848 roku i Piusa X już na początku XX wieku, w trakcie jego słynnej nagonki na modernistów, która zakończyła się spisaniem „Przysięgi antymodernistycznej”. Dzisiaj wiemy, że zachowania te nie sprzyjały wpływom katolicyzmu na przemiany społeczne, tak jak obecna prawica zawsze znajdzie poparcie we wszystkich społeczeństwach, w grupie wiekowej powyżej lat siedemdziesięciu, bo ludzie w tym wieku, zapomnieli o własnych grzeszkach, a chętnie wytykają je innym.
Prawica tego rodzaju występuję nie tylko w Polsce. Reprezentował ją chociażby George W. Bush. Jednak, bądźmy uczciwi, do pewnego stopnia tego rodzaju reakcje prawicowe prowokuje lewica, która też zajmuje się tylko seksem, ale ma przeciwne stanowisko w każdej możliwej sprawie. Tak jak nie jestem zwolennikiem lewicy, tak też nie jestem zwolennikiem prawicy. Jednak zapewne prawica mogłaby reprezentować pewne wartości cenne, jak szacunek do tradycji i umiejętność korzystania z minionych doświadczeń, jak poczucie ciągłości, które jest w naszych czasach nieustannie naruszane, jak przekonanie, że tak bardzo wiele się w świecie ludzkim nie zmienia, więc zamiast radykalnych projektów, lepiej proponować utrzymanie modus vivendi, bo jest to bezpieczniejsze. Niestety opętanej seksualną manią prawicy na takie poważne przemyślnie zupełnie nie stać.
Autor jest filozofem, histprykiem idei, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego