ABW i CBA udało się zrekonstruować, a prokuraturze pokazać kontury znamiennego fragmentu układu. Widzieliśmy tajne (choć nie w pełni profesjonalne) kontakty. Widzieliśmy technikę maskowanej komunikacji: trzysekundowy kontakt przez telefon i spotkanie w dyskretnym miejscu, gdzie swoją obecność można legendować wizytą w hotelowym barze. "Bezpieczne" numery telefonów i język grypsery typowy dla świata przestępczego.

Reklama

Pokazano nam prawdziwą naturę skrytych powiązań, w których uczestniczy wielki biznes prywatny i ten formalnie kontrolowany przez państwo, partia polityczna i przedstawiciele policji (wcześniej wymiaru sprawiedliwości). Ujawnione nagrania pokazały, że ludzie, na których barkach spoczywała odpowiedzialność za bezpieczeństwo obywateli, maskowali się przed państwem prawa jak przestępcy. Pokazano zachowanie charakterystyczne dla patologicznego i rozgałęzionego układu. Układu, który przechwytuje środki, jakimi dysponuje państwo, neutralizuje jego aparat kontrolny i wykorzystuje zasoby publiczne do prywatnych interesów.
Ale znacznie bardziej poruszająca od zaprezentowanego materiału jest reakcja dużej części mediów i polityków na to, co pokazano. Kto w mediach woła, że wstrząsnęło nim postępowanie ludzi zajmujących wyróżnione pozycje w strukturze społecznej? Przecież Kaczmarek, Kornatowski et consortes nie zostali przez PiS wyciągnięci z niebytu. I to nie dzięki PiS-owi Krauze wszedł do grona osób w Polsce najbogatszych.

Reakcja wielu dziennikarzy, komentatorów i polityków przypomina taktykę przyjętą po ujawnieniu taśm z rozmowy Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym. Oleksy przedstawił prawdziwe sitwowe oblicze SLD i traktowanie Polski jako łupu. Tymczasem większość komentatorów koncentrowała uwagę opinii publicznej na czymś kompletnie drugorzędnym - na wulgarnym języku rozmówców. Podobnie i dziś: komentatorzy nie pytają, jakimi metodami biznesmen uzależnił od siebie całe obszary maszynerii państwa? Skąd jego powiązania z partią Andrzeja Leppera, którego nie tak dawno media "salonu" traktowały niemal jak człowieka z marginesu społecznego? Nie stawia się w centrum uwagi określenia "najlepszy płatnik", przywołującego skojarzenia z formułą "capo di tutti capi". Mało kto pyta o strukturę wyłaniającej się tu sieci interesów. Nie sposób zatem nie przypomnieć biblijnych słów: "patrzycie, a nie widzicie, słuchacie, a nie słyszycie".

Reakcje na materiały pokazane przez prokuraturę, pełne zakłamania i manipulacyjnych chwytów, koncentrujące uwagę na drugorzędnych aspektach, powodują, że tracę ostatnie złudzenia co do tego, że większość krytyków PiS-u działa w dobrej wierze. PiS popełnia ogromną ilość błędów, może nawet większą niż wcześniejsze ekipy (bo i wziął na swoje barki więcej, może za dużo, zadań). Ale gdy w odpowiedzi na nawałnicę absurdalnych zarzutów po piątkowych zatrzymaniach pokazano twarde dowody, duża część mediów dalej szuka "kija" na prokuraturę.

Reklama

Krytycy PiS-u widocznie wolą, żeby w Polsce dalej panowały patologiczne układy, niż żeby Kaczyńscy mogli spokojnie kierować polskim państwem. Krytyków bardziej bulwersują domniemane błędy PiS-u, niż nocne meldowanie się u oligarchy najpierw szefa MSW, a potem posła RP.

Jeśli chcemy zrozumieć kulisy III RP, raz po raz czytajmy rozmowę Michnika z Rywinem, wynurzenia Oleksego i studiujmy materiały ujawnione ostatnio przez prokuraturę. Tam ukazuje się świat układu. Mentalność setek aferzystów ukryta za symboliczną postacią Lecha Wałęsy, "siłą spokoju" Tadeusza Mazowieckiego i "dialogowym" obliczem Aleksandra Kwaśniewskiego. Politycy ci - jeśli przyjmiemy życzliwą interpretację - byli zaślepieni przez odmowę przyjęcia do wiadomości wiedzy o schorzeniach, którymi pod ich bokiem lub patronatem obrastało polskie państwo.

Zobaczyliśmy czubek góry lodowej. W miarę jak będzie dalej odsłaniana, zapewne pojawią się również motywy postkomunistycznych tajnych służb i kanały medialnych "przełożeń". Nie jest bowiem możliwe, żeby układ zamykał się w grupie spraw i osób ujawnionych przez prokuraturę w piątek. Mam jednak nadzieję, że nie okaże się, że nitki układowych powiązań prowadzą poza Polskę.

Reklama

Czy te patologie udałoby się ujawnić bez wcześniejszego, jeszcze za czasów AWS, oczyszczania UOP-u z dawnych funkcjonariuszy SB, bez rozwiązania WSI i powołania CBA? Moim zdaniem: nie. Zauważmy, że w nagraniach podejrzani ostrzegają się wzajemnie przed CBA. To niejako operacyjne potwierdzenie potrzeby utworzenia instytucji zaprojektowanej tak, by nie mogły w niej pracować osoby związane ze służbami PRL. Za poprzednich rządów ilekroć tajne służby próbowały rozwikłać poważniejszą aferę, nie udawało się to właśnie z powodu powiązań kadrowych odziedziczonych z PRL.

Braciom Kaczyńskim wmawia się, że są patologicznie podejrzliwi. Okazało się jednak, że popełnili poważne błędy kadrowe. Zbyt przychylnie spoglądali na ludzi potrafiących robić szczere wrażenie. Ale to nie tylko błędy psychologicznej natury. Istotne wady polityki kadrowej PiS wydobył w sobotniej "Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz, wskazując, że poleganie na intuicji psychologicznej zastępowało procedury sprawdzające, które winny być bardzo surowo przestrzegane.

Poprzedni premierzy popełniali podobne, a nawet większe błędy personalne. W przypadku SLD nie były to nawet błędy. Premierzy z SLD, Oleksy, Miller i Belka, to cyniczni gracze, którzy dokładnie wiedzieli, że nominują osoby niegodne publicznego zaufania. Za ich rządów na wysokich stanowiskach państwowych było mnóstwo osób powiązanych z PRL-owskimi tajnymi służbami. W przypadku SLD były to zatem rządy układu. Rządy solidarnościowe były z kolei penetrowane przez układ.
A dziś? Obecne kierownictwo państwa można - jak wiemy - oszukać. Wszystko wskazuje natomiast na to, że nie można go ani przekupić, ani zastraszyć.