To jednak tylko puste rady. Nic bowiem nie zapowiada, by zanosiło się na zmiany w charakterze lidera PiS. Nadal nie słucha on krytyki - od jakiegoś czasu płynącej też z jego własnych szeregów. Wydaje się, że Jarosław Kaczyński nadal podąża drogą wyznaczoną przez siebie przed wyborami w 2005 roku. Jeżeli jednak nie zmieni swojej retoryki i głównych słów kluczy, których używa, nie stanie się skutecznym przywódcą opozycji.

Reklama

Powracanie przez cały czas do takich tematów, jak układ, lustracja, rozgrywki teczkowe, służby specjalne, to już bowiem zgrana płyta. Ten sposób myślenia stanowił nowość kilka lat temu. Dzięki niemu właśnie Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory w 2005 roku. Teraz jednak - po ostatniej przegranej PiS - wiadomo, że ten schemat nie stanowi już siły przyciągania dla nowych wyborców. Od wyborów w 2005 roku Polska się zmieniła, a spiskowe teorie mało kogo już interesują.
Zmieniła się także pozycja PiS. W polityce tematy do dyskusji wyznacza ten, kto jest akurat u władzy.

Opozycja może tylko szybko i sprawnie reagować i czekać na potknięcia rządu. Rytm życia politycznego dyktuje partia rządząca, której przypada rola głównego bohatera w teatrze polityki. Opozycja jest w niewdzięcznej pozycji, bo rzadko kiedy może sama z siebie nadać ton debacie publicznej. Bierze tylko zazwyczaj na swoje sztandary afery i skandale wyciągnięte przez prasę. Na ile sprawnie i skutecznie wykorzystuje zaś w takich okazjach swoje pięć minut, zależy przede wszystkim od jej liderów. I tu pojawia się to podstawowe pytanie, czy Jarosław Kaczyński sprawdzi się i czy będzie umiał w wiarygodny sposób pokierować swoją partią, która dziś znalazła się po drugiej stronie barykady.

Tego, jaki będzie Kaczyński w opozycji, nie da się oczywiście do końca przewidzieć. Lider PiS wysłał nam jednak kilka znaczących sygnałów. Już od dnia wyborów Kaczyński zapowiadał, że będzie rozliczał bardzo skrupulatnie Donalda Tuska i punktował działania Platformy. Wtedy pojawiła się też zapowiedź polityki konfrontacyjnej. I jak na razie ta zapowiedź się spełnia. Wystarczy przypomnieć, jaki szum powstał wokół Radosława Sikorskiego, kiedy tylko gruchnęła wieść, że zostanie najprawdopodobniej szefem dyplomacji. Chwilę potem pojawiły się insynuacje dotyczące Bronisława Komorowskiego.

Reklama

Jarosław Kaczyński nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że stosując takie metody, przegra. Tajemnicze teczki już nie przemawiają do ludzi. Jeżeli istnieją jakieś kompromaty na różnych polityków, Jarosław Kaczyński powinien je przedstawić i podać konkretne zarzuty, a nie komentować sobie - ot, tak z boku. W takiej stylistyce Kaczyński nie ma szans na stanie się dobrym przywódcą partii opozycyjnej.

Paradoksalnie więc Jarosław Kaczyński mógłby wziąć przykład z SdRP. Kiedy to ugrupowanie niewielką różnicą głosów przegrało z AWS i przeszło do opozycji, zmieniło lidera i się przegrupowało. Jeśli PiS poszłoby tą drogą i wykorzystało te cztery lata na wewnętrzne reformy, może miałoby szanse wygrać. Trudno sobie jednak wyobrazić, że Jarosław Kaczyński dopuści do głosu innych. W PiS jest bardzo silna, scentralizowana władza jednego człowieka, czyli właśnie Kaczyńskiego. Nie sądzę więc, by była szansa na takie zmiany.

Tę tezę potwierdza także fakt, że Kaczyński nie był w stanie rzeczowo odpowiedzieć na postulaty listu podpisanego przez Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego. Odpowiedzią było po prostu zrezygnowanie z tych ludzi i wezwanie ich do złożenia mandatów. Jeżeli Kaczyński pójdzie dalej tą drogą, z pewnością daleko nie zajdzie.