Nie chodzi mi wcale o gejów albo eutanazję, co spowodowało niechęć poprzedniego rządu, albo o zawarte w karcie prawo do ograniczenia maksymalnego czasu pracy, które - mimo że karta jeszcze nie obowiązuje - zostało już przekute na dyrektywę unijną o zakazie pracy w nadgodzinach, co wywoła już w styczniu katastrofę w polskiej służbie zdrowia.

Reklama

Chodzi o zwykłą analizę statystyczną, jak wielką liczbą przepisów szczegółowych może obrosnąć ta karta i jaki to będzie miało wpływ na życie każdego z nas. Mój szczególny niepokój budzi artykuł 6, który brzmi: "Każdy ma prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego". Jest on, w świetle unijnej praktyki, wewnętrznie sprzeczny, bowiem większość dotąd wydawanych dyrektyw, linii kierunowych i rozporządzeń Komisji Europejskiej, służących bezpieczeństwu obywateli, ograniczała w sposób drastyczny ich wolność.

Między latami 1998 a 2004 urzędnicy Unii w liczbie 40 tysięcy wyprodukowali prawie 20 tysięcy szczegółowych przepisów. Tak podał tygodnik "Der Spiegel". Nowszych danych widać nie ma. Każde państwo członkowskie i jego jednostki administracyjne muszą wdrażać te przepisy, angażując odpowiednią liczbę własnych urzędników. Jak powiedział były premier Bawarii, Stoiber, UE zapobiega wzrostowi bezrobocia, bo jeden urzędnik w Brukseli wymaga zatrudnienia tysiąca urzędników w Niemczech.

Przepisy wykonawcze karty i nadzór nad ich przestrzeganiem wymaga zatrudnienia kolejnej armii biurokratów. Ogromna większość wyprodukowanych przez Unię aktów prawnych miała na celu właśnie ochronę bezpieczeństwa obywatela w rozmaitych jego rolach społecznych i sytuacjach życiowych. Zadbano o bezpieczeństwo Europejczyka jako dziecka i starca, jako kobiety, jako pracownika i jako konsumenta, odbierając mu swobodę decydowania o sposobach życia.

Chyba nikt w Polsce nie zdaje sobie sprawy, że odwiedzając gospodarstwo rolne i pijąc szklankę mleka prosto od krowy, popełnia europejskie wykroczenie. On sam pijąc, chłop mu na to pozwalając, no i oczywiście krowa, dając mleko niepasteryzowane. Wszyscy powinni zapłacić grzywnę, tylko na razie nie ma jeszcze dość stróżów prawa, żeby pilnować każdej krowy.

Jesteśmy już dość poważnie ograniczeni w wolności dokonywania wyborów, bo UE wyraźnie uznała, że nie jesteśmy na to dość dorośli, aby decydować choćby, co chcemy jeść i pić. Będzie się nas niewolić dla naszego własnego dobra, co znamy z ustrojów dyktatorskich. Tym razem niewoleni będziemy w imię wolności i demokracji.