Od czasów gdy 19 marca 1958 r. po raz pierwszy zebrał ponad setkę deputowanych z Niemiec, Francji, Włoch, Belgii, Holandii i Luksemburga, rozrósł się ponad 5-krotnie. Od niemal 30 lat wybierany jest w wyborach bezpośrednich. Nowy eurotraktat daje mu kolejne uprawnienia.
JAKUB KUMOCH, ZBIGNIEW PARAFIANOWICZ: Po co Unii parlament? Przecież najważniejsze decyzje i tak zapadają w rozmowach między rządami. Nie czuje się pan szefem zbędnej instytucji?
HANS GERT POETTERING: Absolutnie nie i absolutnie nie zgadzam się z panów stwierdzeniem. Unia Europejska potrzebuje parlamentu. To mit, że państwa członkowskie same podejmują najważniejsze decyzje. W przypadku najważniejszych kwestii legislacyjnych, którymi przyszło nam się zajmować, tj. dyrektywy usługowej oraz chemicznej REACH, ostateczny kompromis został wynegocjowany w Parlamencie Europejskim, a następnie poparty przez państwa członkowskie. Proszę wreszcie nie zapominać, że posłowie do PE są wybierani w wyborach bezpośrednich, to zaś daje im silny mandat społeczny.
To się trochę dziwnie ma do procedur europarlamentu. Z jednej strony deputowani wybierani są w wyborach bezpośrednich, z drugiej PE jest instytucją, w której stosunkowo trudno jest choćby zabrać głos. Część polskich eurodeputowanych się na to skarżyła.
W Parlamencie Europejskim - proszę pamiętać - zasiada 785 posłów wybranych w 27 państwach członkowskich. Reprezentują oni około 150 różnych partii politycznych. Każdy poseł może mówić we własnym języku, a języków jest dwadzieścia trzy.
Pamięta pan na pewno incydenty z udziałem posłów Ligi Polskich Rodzin np. Macieja Giertycha. Posłowie LPR twierdzili, że padają ofiarą cenzury.
W Parlamencie Europejskim nikogo się nie cenzuruje. Ale jeżeli dochodzi do naruszenia wzajemnego szacunku albo szacunku dla zasad i wartości znajdujących się w dokumentach założycielskich Unii Europejskiej, a to jest wpisane w regulaminie PE, nie możemy siedzieć cicho i udawać, że nic się nie stało. Od tej zasady nie ma wyjątków.
A ograniczanie wystąpień posłów do jednej minuty?
Przyznaję, że PE to skomplikowana instytucja, chociażby z racji swoich rozmiarów. Niemniej jednak wprowadzamy zmiany mające na celu usprawnienie sesji. Jedną z tych zmian jest zwiększenie czasu przeznaczonego w ramach debat na spontaniczne wystąpienia posłów
Po 50 latach parlament zaczyna się reformować?
Parlament ewoluował od samego początku i nic dziwnego, że ewoluuje nadal. Niech panowie spojrzą na pierwsze posiedzenie PE. 19 marca 1958 r. zgromadzeniu przewodził sam Robert Schuman. Składało się wtedy ze 142 członków będących posłami do parlamentów sześciu państw założycielskich wspólnot europejskich. Miało ono charakter przede wszystkim doradczy bez poważnych kompetencji. Dzisiaj Parlament Europejski składa się z 785 posłów pochodzących z bezpośredniego wyboru w 27 państwach członkowskich Unii Europejskiej i jest współodpowiedzialny za tworzenie 75 proc. prawodawstwa unijnego wspólnie z Radą Ministrów.
W Polsce część opinii publicznej pamięta kilka niezbyt przychylnych wystąpień w europarlamencie. Np. słynną deklarację z 2006 r. potępiającą nasz kraj za antysemityzm. Wówczas pojawiały się głosy, że parlament wykorzystywany jest do takich niezbyt czystych zagrań. Słaba etykietka jak na początek.
Nie odniosłem wrażenia, aby nasza instytucja była w Polsce postrzegana jedynie przez pryzmat takich wydarzeń. W wielu kwestiach popieraliśmy stanowiska wyrażane przez Polskę. Zajmujemy się również sprawami, które wiem, że dla Polski i Polaków są bardzo ważne. Mówmy o konkretach - np. o kwestii demokracji i wolności na Białorusi. W zeszłym tygodniu w PE odbył się u nas tzw. tydzień białoruski. Zorganizował go polski poseł Jacek Protasiewicz, który jest przewodniczącym delegacji Parlamentu Europejskiego ds. Białorusi. PE regularnie daje wyraz poparcia dla europejskiej perspektywy państwa białoruskiego.
Jak zmieni się rola PE po wejściu w życie traktatu lizbońskiego?
Nie mam co ukrywać satysfakcji - traktat przewiduje zwiększenie naszych uprawnień. Bez mała 100 proc. europejskiego prawodawstwa będzie powstawać w ramach tzw. procedury współdecydowania, gdzie Parlament Europejski decyduje na równi z Radą Ministrów. Ta procedura wprowadzona w traktacie z Maastricht stanie się pod władzą nowego traktatu zwyczajną procedurą legislacyjną. Będzie również rozszerzona na kwestie z obszaru sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych.
Wierzy pan, że PE będzie kiedyś postrzegany jako instytucja równie ważna co narodowe parlamenty?
Podkreślam - PE jest ważną instytucją! Jestem europosłem od pierwszych bezpośrednich wyborów w 1979 r. Pamiętam, jak kiedyś parlament był przede wszystkim ciałem o charakterze doradczym. W trakcie kilku kolejnych kampanii wyborczych byłem pytany przez swoich wyborców, jaki jest sens udziału w tych wyborach. Obecnie nie spotykam się już z takimi pytaniami. To chyba mówi samo za siebie.
*Hans-Gert Poettering, ur. 15 września 1945 r., polityk niemieckiej CDU, jeden z 14 posłów europarlamentu, którzy zasiadają w nim od wprowadzenia powszechnych wyborów europejskich w 1979 r. Urząd przewodniczącego PE pełni od stycznia 2007 r.