Z jednej strony dobrze by było, żeby ten proces jak najszybciej się skończył, a zwrócenie sprawy do prokuratury na pewno w przyspieszeniu nie pomoże. To bardzo zła informacja dla oskarżonych żołnierzy, którzy ciągle będą podejrzanymi.

Reklama

Z drugiej jednak strony mamy do czynienia z bezprecedensową sprawą - jeszcze nigdy polscy żołnierze nie byli oskarżeni o zbrodnię wojenną - dlatego dobrze, że sąd chce wydawać werdykt na podstawie maksymalnej ilości możliwych, dostępnych informacji. I że zabiega o to, żeby prokuratura uzupełniła materiał, jeśli są w nim jakieś luki lub istnieje możliwość uzyskania większej ilości informacji.

Cała ta sytuacja to jest też negatywny sygnał, mówiący o nienajlepszej pracy naszej prokuratury, która tak długo prowadząc dochodzenie nie potrafiła zgromadzić materiałów, które satysfakcjonowałyby sąd.

Nie najlepiej to świadczy o profesjonalizmie prokuratury wojskowej. To jest też dowód, że zbyt pochopnie przyjęto oskarżenie, że jest to zbrodnia wojenna. Aby tak wielki zarzut udowodnić, to naprawdę trzeba mieć bardzo bogate, wszechstronne dowody. Myślę, że prokuraturę przerósł rozrzut między wielkim zarzutem, a miernymi na to poszlakami. Od samego początku byłem zdania, że zarzut zbrodni wojennej został postawiony na wyrost.