Joanna Miziołek: Czytał pan zapis rozmowy Valcava Klausa z grupa wysłanników Parlamentu Europejskiego?
PIOTR KOWNACKI*: Tak.
I co pan sądzi o takim sposobie prowadzenia negocjacji politycznych?
Osobiście niezwykle cenię i szanuję pana prezydenta Klausa właśnie za odwagę w głoszeniu kontrowersyjnych czy nie popularnych albo poglądów, które nie są powszechnie uznawane. Nie tak dawno był gościem prezydenta Kaczyńskiego, kiedy to pan prezydent wydał z okazji wizyty prezydenta Czech specjalnie śniadanie . Prezydent Klaus bardzo krótko zwięźle ale też zarazem konkretnie w sposób precyzyjny prezentował swój pogląd na temat tego, że cały ten problem na temat zmian klimatycznych i z tego wynikających to jest jego zdaniem wielki humbug i nieprawda. Wszystko jest wymyślone, żeby pieniądze na tym robić - twierdził.
Więc może i teraz, podczas spotkania z delegacją Parlamentu Europejskiego, też chciał być po prostu kontrowersyjny?
Sam fakt, że prezydent Klaus potrafi przeciwstawić się większości i głosić takie poglądy jest niezwykle cenny bo tylko wtedy jest możliwa debata jeśli się ścierają różne poglądy. Debata, ścieranie poglądów, wypracowywanie kompromisowych rozwiązań to jest istota demokracji. Przestajemy mieć do czynienia z demokracją gdy narzuca się poglądy jako jedyne słuszne wszystkim innym i wymusza się na ludziach głoszenie tego co zostało oktrojowane jako prawda absolutna.
To jest właśnie postawa charakterystyczna dla takich ludzi jak pan Cohn-Benit, który czterdzieści lat temu w czasie słynnej paryskiej wiosny wtedy należał do tych czołowych działaczy lewicy. Dziś to środowisko 68 roku w dużym stopniu nadaje ton w Europie. I tu dochodzimy do paradoksu. Ci ludzie przecież wyszli na ulicę pod hasłami walki z reżimem, walki o wolność poglądów, walki z tabu, z pewnymi regułami, które uważali z anachroniczne i krępujące wolności i swobody. A dzisiaj stali się najsilniejszymi obrońcami poprawności politycznej i to rozumianej w sposób najgorszy w możliwy, czyli że jest pewna prawda objawiona oni są głosicielami tej prawdy.
Nie można na ten temat zadawać pytań, albo się jest za odsądzonym od czci i wiary kompletnie. Takie zjawisko występuje również w naszym kraju. W ostatnich latach już nie w tak rażącej formie jak w latach 90. gdy miotano najgorszymi obelgami na tych którzy ośmielili się pewne pytania zadawać czy kwestionować pewne stwierdzenia , które niekoniecznie są prawdziwe ale są podawane jako prawdy objawione.
Wróćmy do taśm Klausa. Jak pan ocenia jej przebieg? Co pana najbardziej dziwiło?
Z zapisu tej rozmowy wyziera niewiarygodna wręcz arogancje pana Cohn-Bendita, pana przewodniczącego Poetteringa i irlandzkiego deputowanego, którzy pozawalają sobie na ton pogróżek, pouczeń pod adresem prezydenta suwerennego niepodległego państwa. Tylko dlatego, że nie podobają im się jego poglądy w kwestiach szczegółowych , bo przecież sprawy klimatyczne nie obejmują wszystkich możliwych spraw. Podobnie sprawa traktatu lizbońskiego też nie jest to być albo nie być ludzkości. Jest to kwestia pewnego ustroju UE.
To jest niezgodne z elementarna kindersztubą, z tym czego o dobrym wychowaniu rodzice uczą małe dzieci. Nie wolno obrażać gospodarza spotkania. Jest to też niezgodne z szacunkiem dla urzędu, przecież prezydent głowa państwa uosabia to państwo. Jak się rozmawia z głową państwa to okazuje się szacunek nie Janowi Kowalskiemu, czy Vaclavovi Klausowi tylko państwu, którego on jest prezydentem. Podziwiam spokój i opanowanie pana prezydenta Klausa, który zachował się godnie. Mówiąc trochę żartobliwie, nie wiem czy nie należało ich po prostu wyrzucić po schodach zrzucić a nie kontynuować tej rozmowy. Z drugiej strony wtedy prezydent Klaus zniżyłby do ich poziomu, więc rozumiem, że tego nie zrobił.
Czy zdarzyło się kiedyś, żeby do prezydenta Lecha Kaczyńskiego ktoś zwracał się w podobnym tonie?
Nie słyszałem. Z całą pewnością nasz prezydent by tego nie tolerował. Prezydent jest człowiekiem szalenie otwartym i potrafi z siebie żartować. Nie ma też pretensji jeśli ktoś się z nim nie zgadza. Ale kiedy występuje w roli głowy państwa to wymaga szacunku do siebie, bo reprezentuje państwo polskie . Nie tolerował by takiego zachowania.
Co mógłby zrobić?
Taką rozmowę można po prostu przerwać. I zażądać, żeby taki arogancki niewychowany rozmówca opuścił pokój. Albo wyjść. Wszystko zależy od kontekstu.
Prezydent Klaus tego nie zrobił.
Bo miał trudną sytuację - był gospodarzem tego spotkania. Został i jak już mówiłem, podziwiam jego spokój.
Powtórzę pytanie - nie było takiej sytuacji kiedy ktoś np. na korytarzu krzyczał na prezydenta? Podobno postąpił tak jeden z liderów europejskich na jednym ze szczytów unijnych.
Nie przypominam sobie
A jeśli chodzi o rozmowy prezydenta z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Nie odbywały się w podobnym tonie?
Nie. To jest zupełnie nieporównywalne