Czy to zmienia ocenę generała?! - pytają dramatycznie media.
Otóż nie. Nie ma żadnego znaczenia, czy Jaruzelski zabiegał o pomoc Sowietów, czy też nie. Nie ma to znaczenia, bo historyczna rola generała jest i tak dostatecznie znana, a gdyby taka interwencja nastąpiła (nawet i bez zaproszenia, bo Armia Czerwona o wizy nie dbała), to Jaruzelski byłby pierwszym, który stanąłby na granicy z kwiatami i ze łzami w oczach witał ruskie tanki.
Co gorsza jednak, pytanie o działania Jaruzelskiego sprzed ponad ćwierć wieku nie ma też znaczenia dla Polaków. Wielu z nich nie przekonałby nawet znaleziony w moskiewskim archiwum cyrograf podpisany przez generała krwią własną. Jaruzelski był bohaterem i basta. Jakby na potwierdzenie tych słów niedawno odbyło się spotkanie generała w Collegium Civitas - jednej z lepszych prywatnych szkół wyższych. Przyszły tłumy studentów, a Jaruzelski dostał brawa na wejście i owację na zakończenie.
Do tych młodych ludzi zapewne nie trafi żaden argument, bo też im nie o prawdę, a o legendę chodzi. Chcą mitu Wallenroda, chcą tragicznej postaci zmuszonej do współpracy z kagiebistami, którzy zesłali go na Sybir, chcą patrzącego dalekosiężnie męża stanu, który wziął na siebie brud kolaboracji, by naród zostawić nieskalanym. I legenda ta ucieleśnia im się w Jaruzelskim, a jeśli fakty pozostają w sprzeczności z legendą, tym gorzej dla faktów.
"Gry wojenne" pokazują też inny polski żywy mit - Lecha Wałęsę, który cokolwiek niejasno tłumaczy, dlaczego nie uniewinnił płk. Kuklińskiego, perorując we właściwym sobie stylu, że może i był on bohaterem, ale tylko w jednej sytuacji, a w innej już nie. Wywodom Wałęsy towarzyszyła na premierze salwa śmiechu (a wszak na sali była "warszawka", a nie pisowskie zagony), choć mnie raczej nie do śmiechu było. Zaraz przypomniała mi się cała koszmarność prezydentury Wałęsy z jego miętą do dawnych fachowców i niechęcią do podpułkownika Adama Hodysza, który jako oficer SB pomagał gdańskiej opozycji, za co ponad cztery lata spędził w więzieniu. To Wałęsa kazał zwolnić go z funkcji szefa UOP, argumentując, że skoro zdradził raz, to może zdradzić i kolejny.
Obecni apologeci Wałęsy zdają się zupełnie o tym (ale nie tylko o tym) etapie jego życia nie pamiętać. Ale też im także nie o prawdę chodzi, a o mit. Polska potrzebuje legendy - przekonuje dziś premier. Tylko prawda jest ciekawa - mawiał swego czasu Józef Mackiewicz. Ale on już dawno nie żyje.