DZIENNIK prezentuje projekt ustawy regulującej zapłodnienie in vitro. Firmuje go poseł PO Jarosław Gowin, człowiek próbujący łączyć katolickie zaangażowanie z równie mocnym kursem na społeczną i ekonomiczną modernizację Polski. Wsparciem służył mu Andrzej Zoll, jeszcze niedawno oklaskiwany przez media liberalne, gdy walczył z PiS. Ale też intelektualista nieukrywający tradycyjnych poglądów na świat i obyczaje.

Reklama

Można ten projekt kwestionować - wszak stawia na metodę nieco kosztowniejszą i nieco bardziej zawodną. W imię ochrony zarodków. I można go podważać z dokładnie przeciwnych pozycji. Kościół, a w jeszcze większym stopniu radykalne grupy katolickie, kwestionuje in vitro w każdej postaci, jako sprzeczne z naturą. Z kolei zdaniem środowisk liberalno-laickich ochrona zarodków jest mniejszą wartością niż pomoc parom borykającym się z brakiem potomstwa.

Nie uważam kompromisu w tak delikatnych i skomplikowanych kwestiach za wartość bezwzględną. Widzę na przykład, jak powikłany, politycznie potrzebny, ale moralnie pokrętny okazał się kompromis aborcyjny. Sam z trudnością daję się namówić do komentowania sporów tego typu. Niemniej państwo wyborów etycznych dokonywać po prostu musi. A regulacja prawna zabiegów in vitro jest czymś zdecydowanie lepszym niż obecna wolna amerykanka.

Warto przysłuchać się uważnie argumentom Gowina i Zolla, którzy próbują pogodzić interes bezdzietnych par z ochroną życia. To co najmniej dobry punkt wyjścia do dyskusji, a moim zdaniem po prostu najmniej złe rozwiązanie. Warte poparcia w imię zasady pomniejszania, a nie powiększania sumy zła na świecie.

Reklama

Przestrzegam przed jednym. Przed pokusami niektórych środowisk katolickich, aby nazywać Gowina i Zolla gorszymi katolikami, choć oni chcą przecież zwiększyć, a nie zmniejszyć zakres ochrony życia w Polsce. I przed już dziś wyrażanym na łamach "Gazety Wyborczej" agresywnym, pełnym nietolerancji dla cudzych poglądów typem krytyki formułowanej w imię bezwzględnej wolności. Naprawdę uważacie Gowina i Zolla za radykałów? A może warto poważnie przysłuchać się ich argumentom. I potraktować je z szacunkiem. Tylko tyle. Aż tyle.