Błąd popełniono rok temu, kiedy rząd Donalda Tuska prawdopodobnie zdecydował się na rewizję naszej polityki wobec Centrum przeciw Wypędzeniom. O szczegółach ówczesnych ustaleń, mimo pytań posłów, nigdy wyczerpująco nie poinformowano opinii publicznej. Wiemy o nich z nieformalnych źródeł. Teraz stawia się sprawę na ostrzu noża, ale już nie chodzi o centrum, które ma być finansowane ze środków niemieckiego rządu, a jedynie o skład jego rady! Steinbach wielokrotnie dawała wyraz swojej niechęci do Polski, jednak teraz polski rząd powinien skoncentrować się na walce z ideą centrum.

Reklama

Tymczasem nie ma pewności, że jeśli nawet pani Steinbach zrezygnuje (na stałe lub czasowo) z chęci sprawowania funkcji w centrum, to nie pojawi się w jej miejsce inna osoba reprezentująca jej stanowisko i interesy Związku Wypędzonych. Skąd pewność, że ewentualna nowa osoba - zamiast Steinbach - nie będzie próbować jeszcze bardziej przeinaczać historii II wojny światowej, niż ma to miejsce obecnie? Z kolei rząd w Berlinie uzna wówczas, być może, że najważniejszy polski postulat został zrealizowany. Najczęściej w polityce skuteczniej jest walczyć o sprawę, niż koncentrować całą politykę polską na jedenej niegodnej tego osobie, bez której centrum i tak powstanie. Lepiej działać skutecznie i zdecydowanie, niż tylko zdecydowanie się wypowiadać.

Polska nie powinna była nigdy rezygnować ze swoich postulatów w sprawie centrum. Naszym obowiązkiem i naszą racją stanu było obstawać przy tym, że przebieg i wina za rozpętanie II wojny światowej są sprawami niepodlegającymi historycznej rewizji wbrew oczywistym faktom. Już rok temu bardziej wytrawni analitycy zwracali uwagę, że ten błąd odbije się czkawką w najbliższej przyszłości, co mamy okazję właśnie obserwować.

Z drugiej strony, wbrew temu co mówili krytycy rządu i polityki Jarosława Kaczyńskiego, Erika Steinbach i jej pomysły okazują się jednak ważne w niemieckiej polityce. Polska powinna nadal być konsekwentnie przeciwna tworzeniu Centrum przeciw Wypędzeniom pod nową nazwą i oficjalnymi auspicjami rządu Niemiec. Niestety rząd Tuska postąpił inaczej i stąd nowe problemy.

Reklama