Kościół nawet w przypadku osoby deklarującej się do samego końca jako ateista nie wypowiada się na temat jego zbawienia czy potępienia. Przyjmujemy, że to sam Pan Bóg sądzi człowieka, a nie Kościół. O ile może się on wypowiadać o świętości czy heroizmie poszczególnych osób, kanonizując lub beatyfikując je, to nie ma żadnej wypowiedzi, która określałaby w negatywny sposób ich los po śmierci. Dlatego ten ostateczny osąd pozostaje zawieszony.

Reklama

>>> Samotny wobec wieczności. O śmierci Religi - ateisty pisze Jakub Kumoch

Kościół oddaje takiego człowieka Bożemu miłosierdziu i nic nie stoi na przeszkodzie, by za taką konkretną osobę czy nawet grupę osób niewierzących się modlić. Dlatego spokojnie można sobie wyobrazić modlitwę za profesora Religę. Przecież w teksty liturgiczne wkomponowana jest modlitwa za wszystkich zmarłych. Dokładnie w piątej modlitwie eucharystycznej zwracamy się z prośbą "o tych, których wiarę jedynie Ty znałeś".

Przecież nikt nie ma prawa odrzucić, że był to człowiek w jakiś sposób wierzący, choć deklarował się jako ateista. Być może to, co działo się w jego sercu, go ku Bogu kierowało. Nie wiemy, skąd u ludzi niewierzących brała się ta niewiara, czy była ona zawiniona, czy niezawiniona, a może nie mieli oni łaski wiary. Być może w ostatnim przebłysku świadomości nastąpiło nawrócenie osoby konsekwentnie odrzucającej Boga? Tego przecież nie wiemy, dlatego za każdego, nawet za najbardziej zatwardziałego ateistę, można się modlić.

Reklama

Podobnie jest w przypadku Andrzeja Samsona. Nie osądzając go, wydaje się, że człowiek ten może nawet bardziej potrzebuje modlitwy. Miłosierdzie Boże nie zna granic, nawet wobec ludzi, którzy popełnili wielkie zło i wielkie zbrodnie. W związku z tym zawierzanie danego człowieka właśnie Bożemu miłosierdziu jest możliwe.

>>> Samson już nie odkupi swych win - pisze Jerzy Jachowicz

Niedobra byłaby taka postawa, a nawet sprzeczna z tym, co głosił sam Jezus, gdyby próbować mścić się czy osądzać człowieka poprzez odmawianie mu modlitwy po śmierci. Bóg sądzi, zna jego serce człowieka, zna jego czyny, i my Bogu go zawierzamy. Mając świadomość, że nie ma na świecie osoby, której bardziej zależy na zbawieniu niż samemu Bogu. Taki człowiek największe szanse ma właśnie przed Bogiem.