Kancelaria Prezydenta świetnie przygotowała się do zemsty za samolotowe upokorzenie głowy państwa z ubiegłego roku. Pozew o pół miliona złotych jest profesjonalnie napisany i uzasadniony (fachowiec Kownacki wart jest swojej półtoramilionowej ORLEN-owskiej odprawy). Może od tego ucierpieć wizerunek premiera, a w najlepszym razie nawet zginąć Arabski.

Reklama

Arabskiego mi nie żal, to on od ciosu w prezydenckie podbrzusze rozpoczął nieczystą walkę, w której finale prezydent może posłać go na deski. Żal mi resztek polskiej polityki. Bo rozpoczynając dzień od przejrzenia najświeższych politycznych wiadomości, na co trafiam? USA: nowa strategia prowadzenia wojen w XXI wieku, Niemcy: kolejny pomysł, jak pomóc Oplowi, Francuzi: złotousty Sarko znów stara się wydębić od Unii parę miliardów na ratowanie własnej gospodarki, Polacy na Białorusi: próbują przeżyć nową falę zainteresowania Łukaszenki ich związkiem.

Tymczasem najważniejsze doniesienie polityczne z Polski? Pierwsze: prezydencki hak w szczękę Arabskiemu, drugie z kolei: Waldemar Pawlak przygotowuje się do pozwu przeciwko DZIENNIKOWI, trzecie: premier kryje się w limuzynie, żeby nie odpowiadać na pytania o biznesowo-rodzinne standardy koalicjanta i własne.

Może na takie priorytety polityczne mógłby sobie pozwolić kraj położony na Karaibach, mający za jedynych naturalnych konkurentów merliny i kasyno na Florydzie, żyjący z ekspoatacji kauczuku, guana i z dochodów uzyskiwanych jako raj podatkowy. Ale nie, mówimy o polityce kraju położonego między Niemcami i Rosją, walczącego o to, czy przy kolejnym historycznym rozdaniu znajdzie się po lepszej czy gorszej stronie nowej Jałty i nowego muru berlińskiego. To w dodatku kraj, którego gospodarka jest właśnie w rozkroku pomiędzy dalszym rozwojem a totalną plajtą.

I teraz jeszcze raz przejrzyjmy listę priorytetów polityki państwa znajdującego się w takiej właśnie sytuacji. 1. Prezydent: wykończyć Arabskiego. 2. Pawlak: uciszyć dziennikarzy. 3. Premier: przetrwać do weekendu, nie pozwalając dziennikarzom się dopaść. To priorytety groteskowe, ale nie zabawne.