Pan premier jest przeciwnikiem eutanazji. Jestem pewien, że żadna propozycja dotycząca eutanazji ani ze strony rządu, ani klubu PO nie wyjdzie - deklaruje w DZIENNIKU, w odpowiedzi na pytania internautów, rzecznik rządu Paweł Graś.

Reklama

>>> Przeczytaj wywiad z Pawłem Grasiem

A jak tłumaczy wypowiedź Donalda Tuska o potrzebie dyskusji na ten temat? Tym, że szef rządu przejął się losem pani Jackiewicz, która nie może sobie poradzić z dramatem nieuleczalnie chorego syna. Dramatem przedstawionym przez DZIENNIK, później przez TVN-owski program "Teraz my". - Premier zachęcał do dyskusji, jak pomagać ludziom, którzy są takiej sytuacji – mówi Graś. Traktuję tę wypowiedź jako zobowiązanie. Premiera, partii rządzącej, świata polityki.

Po emisji programu "Teraz my" pisałem, że dramat pani Jackiewicz ma różne źródła. Jest coś, czego człowiek nie jest w stanie naprawić - nieuchronność cierpień bliskiej osoby. Ale jest też bezduszność społecznych instytucji: skostniałej służby zdrowia, zbyt ubogiej dobroczynności. Czasem w porę przyniesiona pomoc może przywrócić ochotę do życia choremu albo tchnąć choćby ułomną nadzieję w jego bliskich. Był to przypadek opisanego przez nas wcześniej unieruchomionego Janusza Świtaja. Ile jeszcze takich tragedii kryją cztery ściany wielu mieszkań? I ile może zdziałać lepiej zorganizowane społeczeństwo?

Zarazem uważam, że deklaracja Grasia to dobra wiadomość. Choć rozumiem odruch współczucia rodzący myśl o "miłosiernej śmierci", nie sądzę, aby Polsce była potrzebna w tej chwili polityczna debata o skracaniu życia. Premier, który do niej pochopnie wezwał, miał wiele powodów, aby się w nią nie pakować. Z sondaży robionych na potrzeby partii wynikało, że Polacy byli poirytowani wrzucaniem tego tematu w dobie kryzysu. Spór o eutanazję mógł podzielić PO, w której skrajnie liberalna wrażliwość Janusza Palikota jest wciąż w mniejszości.

Ale tak naprawdę pomijając te uwarunkowania, widać, że wiele zachodnich demokracji ma trudność, aby zdobyć się na przełamanie może największego z wciąż przestrzeganych tabu. Tabu zakładającego, że instytucje społeczne są po to, aby ratować życie. Nie musi to oznaczać kuracji za wszelką cenę, ma rację marszałek Komorowski, przypominając, że sam Jan Paweł II odrzucił uporczywą terapię wobec swojej osoby. Ale warto się zatrzymać zanim państwo - polskie czy jakiekolwiek inne - zacznie organizować sądową czy medyczną procedurę "skracania cierpień". Przed przekroczeniem kolejnej granicy należy nam się przynajmniej gruntowny namysł. Z wzięciem pod uwagę czegoś więcej niż tylko sondażowe słupki.