Przypomnijmy, czym był Maj '68 w Paryżu. We Francji rządziło wówczas od kilkudziesięciu lat pokolenie starych prawicowych gaullistów i starych lewicowych komunistów. Obie frakcje miały za sobą piękne biograficzne karty, w latach II wojny światowej walczyły z nazistami (komuniści dopiero od 1941 roku, jak im Stalin pozwolił, ale jednak też walczyli, i to jak na francuskie normy nawet dzielnie). Obie frakcje starszego pokolenia miały w swoich biografiach realne bitwy, realne męczeństwo, realne rozstrzeliwania i tortury na gestapo. Lewicowi i prawicowi kombatanci wielkiej wojny wciąż zamęczali młodzież moralizowaniem. Wciąż opowiadali jej, jak to było ciężko na wojnie. Powtarzali, że z tego - bardzo realnego oporu i walki - wynika naturalne prawo tego pokolenia do rządzenia Francją. A młodzież, która "nic nie przeżyła", może się co najwyżej przyglądać i czekać.
Więc młodzi znaleźli sobie nowe ideologie, leninizm czy maoizm, wyszli na ulice, zajęli budynki uniwerystetu, nazwali francuską policję gestapo, a de Gaulle'a faszystą - i mieli swoją własną wojnę, nawet jeśli nieco groteskową. Mieli swoje własne biogaficzne "wydarzenie", uznali je nawet za legitymację do zastąpienia upiardliwych kombatantów i rządzenia Francją.
W Polsce zazdrość młodych o "wydarzenie" pierwszej "Solidaności", a nawet o pacyfikację lat 80., także jest ogromna. Nigdy nie powiedzieliśmy im prawdy o tym, jak bardzo tamte lata były smętne i obrzydliwie bezsilne. Przeciwnie, wciąż się przed nimi puszymy. Lubimy zgrywać bohaterów. A oni dość już mają naszego zrzędzenia na temat rocznic, manifestacji, strajków, pałowania. Pierwszy o własnym Maju '68 marzył Sierakowski, tyle że o lewicowym. Kiedy rozpoczynały się manifestacje uczniów przeciwko ministrowi edukacji narodowej Romanowi Giertychowi, Sierakowski i "Krytyka Polityczna" mieli nadzieję, że to już polski Maj '68, a oni staną na czele. Manifestacje uczniowskie skończyły się jednak, zanim się zaczęły. Na lewicowy Maj '68 trzeba będzie poczekać.
Paweł Zyzak, autor obrazoburczej, pamfletowej biografii Wałęsy, to forpoczta Maja '68 po stronie postsolidarnościowej prawicy. Ma dość rocznicowych fotografii i obchodów. Widzi, jak bohaterowie tamtych lat rzucają się sobie do gardeł i wzajemnie zaciągają w błoto. Poza tym nie są wystarczająco twardzi ideowo, za mało twarda jest ich wiara religijna, za mało twarde ideologie. A ta "Solidarność" to w ogóle nie bardzo wiadomo, co znaczy. On szuka swojego prawicowego maoizmu, leninizmu, twardej ideologii, w imię której mógłby pójść na barykady. Nazwać komunistami Tuska, Niesiołowskiego, Wałęsę. Przeżyć własny Sierpnień '80 albo Grudzień '81. Znajduje tę ideologię w potępieniu "pedałów", w obalaniu pomników. Lech Wałęsa miał we wsi kochankę - to dla niego likwidacyjny zarzut tej samej mocy jak to, że Wałęsa był "Bolkiem". W dodatku całe starsze solidardnościowe pokolenie jest takie jak Wałęsa, miękkie, upadłe, zbyt niemoralne, za mało wyraziste ideologicznie.
Sztandarem polskiego prawicowego Maja '68, za pomocą którego młodzi mogą wykończyć starych, bo mają dość ich zrzędzenia - może być lustracja (oczywiście nie sama, ale z towarzyszeniem pewnej odmiany religii czy kulturowej wojny, ale to lustracja najpewniej przebije serce legendom). Ja już należę do starych, więc Maja '68 Pawła Zyzaka nie poprę, będę sobie nawet z niego szydził. Ale to nie przeszkadza mi w tym, żeby go zrozumieć. Ja tak samo rzucałem się kiedyś do gardła Michnikowi. Bo nie mogłem już wytrzymać mocno przechodzonej martyrologii używanej do trzymania młodych za mordę. Nie chciałem spędzić całego życia w polskim przedszkolu. Zyzak jest podobny. Tyle że jego narzędzia - ideologia, purytańskie moralizowanie, ahistoryczność - nie budzą już mojego entuzjazmu (nawet jeśli dwadzieścia lat temu sam tęskniłem do narzędzi podobnych). Nie urządzałbym mu, tak jak panowie z "Gazety Polskiej" czegoś na podobieństwo rzymskiego tryumfu. Antykomuniści z "Gazety Polskiej" są starsi od Zyzaka, więcej widzieli, ale tak bardzo złomotała ich polityka i życie, że dzisiaj podłączą się nawet do dziecięcej krucjaty.