Co w tej sytuacji mogliby zrobić Kurtyka czy Żaryn? Nic nie mogą zrobić. Mogą tylko czekać na wyrok lub na nieporównanie mniej prawdopodobne otrzeźwienie dwóch centroprawicowych partii, obu wywodzących się z opozycji demokratycznej, "Solidarności" itp. świętobliwych historycznych miejsc. Może biuro edukacji publicznej IPN pod władzą Machcewicza i Dudka (którzy kierowali nim w poprzedniej kadencji) nie dałoby się wmanewrować w PO-PiS-ową wojnę z taką łatwością jak IPN ze swoją obecną obsadą i pasjami. Ale nawet tego nie jestem pewien. Bo PiS od początku z pełną determinacją używało i nadużywało wyników prac IPN-u do swojej nieudolnej polityki historycznej. Jarosław Kaczyński bez cienia refleksji nad wyższością instytucji państwowej w stosunku do polityki partyjnej wymachiwał książką wydaną przez IPN, kiedy obrażał Niesiołowskiego. Poseł Mularczyk z podobną prostotą zaglądał poza kolejką do archiwów IPN, kiedy toczył swój nierówny bój z prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Nawet dzisiaj bracia Kaczyńscy nie bronią IPN-u. Oni go tylko używają.

Reklama

Z kolei po stronie PO coraz więcej polityków grzmoci w IPN. Albo dlatego że łatwo ich sprowokować, bo tak jak Niesiołowski nie panują nad własnymi emocjami, albo dlatego że z pełną premedytacją chcą się przypodobać bardzo silnemu lobby na rzecz zakopania, spalenia i zabetonowania dokumentów dostępnych dzisiaj w czytelniach Instytutu. Nie tylko dokumentów lustracyjnych, ale także dokumentów przypominających, czym była PRL. Jak się chce czymś zapłacić Szmajdzińskiemu za poparcie przy przejmowaniu mediów publicznych, a w przyszłości być może za poparcie przy sprawowaniu władzy, to najłatwiej mu zapłacić IPN-em. Tym bardziej, jeśli się uważa, że IPN i tak należy do PiS-u.

Ponieważ zatem panowie z PO-PiS-u uprawiają politykę historyczną z takim samym pożytkiem dla państwa, z jakim uprawiali ostatnio politykę na szczycie NATO, tak więc, nawet jeśli Kurtyka o pięć minut szybciej nakłoniłby Cenckiewicza do odejścia z pracy, a krakowski oddział IPN-u nigdy nie dopuściłby Zyzaka do kserokopiarki, to i tak Instytut Pamięci Narodowej, ta naprawdę ważna instytucja polskiego państwa, pozostałaby - podobnie jak wszystkie inne instytucje państwowe - jedynie wyjątkowo delikatną zabawką oddaną w ręce polityków, którzy nawet mikroskopu użyją do wbijania gwoździ. Szczególnie w czoło swego przeciwnika.