Zabójstwo miało miejsce w nocy z 10 na 11 kwietnia 2001 roku. Dokładnie w ósmą rocznicę tego dramatu, po odsiedzeniu pełnego wyroku - ośmiu lat więzienia, na wolność w Wielką Sobotę wyjdzie 33-letnia dziś kobieta pod innym już nazwiskiem Haliny B. Przybrała je od swego francuskiego męża Jerome'a B. Ślub wzięła w sierpniu 2004 roku, gdy była już więźniarką, w areszcie śledczym na warszawskim Grochowie, zza którego bramy wyjdzie właśnie w sobotę.

Reklama

>>> „Inka” wyjdzie na wolność już w sobotę

To była ciepła wiosenna noc. Z małej restauracyjki Casa Nostra na warszawskim Wale Miedzeszyńskim wymknęła się po cichu para. Jacek Dębski - wysoki czterdziestolatek, niedawny członek rządu AWS - i tuląca się do niego średniego wzrostu dziewczyna o rudoblond włosach. Idą w kierunku mostu Poniatowskiego. Nagle spod wiaduktu wyrasta młody, wysoki, krępy mężczyzna. Zbliża się do spacerującej dwójki na wyciągnięcie ręki i z najbliższej odległości strzela w głowę partnerowi dziewczyny.

Dębski zmarł kilka godzin potem w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Przez pierwsze dni wszystkie media i opinia publiczna, ale też policja i prokuratura zadawały sobie to samo pytanie - Czy była to zbrodnia polityczna, czy kryminalna? A może porachunki świata przestępczego albo zemsta z zazdrości? Ze względu na osobę ofiary każda z tych możliwości była prawdopodobna. Jacek Dębski był bowiem jedną z najbardziej kolorowych, ale też dwuznacznych postaci polskiej polityki z drugiej połowy lat 90. Jego pasjami, o których sam mówił publicznie, były sport i polityka. A skrywanymi - pieniądze i ładne kobiety. I to te dwie przyziemne namiętności sprowadziły go na drogę tak tragicznie zakończoną. Powoli zaczął wiązać się z najróżniejszymi typkami z półświatka. Wreszcie trafił do samego "Baraniny". Poprzez nitki pociągane przez mafiosa w jego najbliższym otoczeniu znalazła się atrakcyjna, prawie dwukrotnie młodsza od niego Halina G., "Inka".

Reklama

>>> Przeczytaj o ostatniej rozmowie Jerzego Jachowicza z „Inką”

Frapującą zagadką będzie to, jak "Inka" ułoży sobie życie w nowych warunkach, na wolności? W obszernej rozmowie, którą przeprowadziłem z nią blisko rok temu, powiedziała: "Wolność jest dla mnie jak kosztowanie lizaka przez szybę. Wiem, że ona istnieje, ale jej nie czuję". Od soboty w odczuwaniu wolności będzie wspierał ją Jerome B., zapewne pierwsza osoba, która przytuli wolną już Halinę B. Powiedzmy dość okrutnie, ale prawdziwie - znany jej również tylko "niczym lizak przez szybę". Choć zakochany w niej od ponad 13 lat.

Wtedy to właśnie, w 1996 roku, kiedy był częstym gościem w Polsce jako przedstawiciel spółki sprzedającej sprzęt pożarniczy, zobaczył "Inkę" za biurkiem sekretariatu jednej z firm. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Udało mu się wtedy namówić "Inkę" na spędzenie urlopu we Francji i wizytę w jego rodzinnym domu, ale oświadczyny jego wtedy odrzuciła, bo związana już była z Jeremiaszem Barańskim, pseud. "Baranina", rezydentem mafii pruszkowskiej na Austrię i Niemcy. Kochanką starszego od siebie o 30 lat "Baraniny" została, gdy miała lat 20. Pociągały ją nieograniczone zasoby finansowe i atrakcyjne zagraniczne podróże, które jej fundował.

Reklama

To doprowadziło w końcu "Inkę" do całkowitego uzależnienia od swego zbrodniczego kochanka-mafiosa. Czy do tego stopnia, że stała się bezwolnym narzędziem w jego rękach? Feralna noc z 10 na 11 kwietnia sprzed 8 lat podpowiada nam, że istotnie ślepo wykonywała jego polecenia. Informując "Baraninę"przez cały dzień, do późnych godzin wieczornych, przez telefon komórkowy, o każdym kroku Jacka Dębskiego i miejscu jego pobytu, niczym pilot podprowadzała go pod lufę pistoletu zabójcy - Tadeusza Maziuka, pseud. Sasza.

Po wieloletnim procesie Halina G. dostała stosunkowo niski wyrok. Zawdzięcza go współpracy z policją i prokuraturą. Najpierw ujawniła zleceniodawcę zbrodni, czyli "Baraninę", a po roku wydała zabójcę - "Saszę". W rozmowie ze mną sprzed roku, pytana, czy dręczą ją wyrzuty sumienia, odpowiedziała, nie wiedzieć dlaczego: "Nie mogę mieć wyrzutów, skoro nie miałam z tym nic wspólnego". Czy te słowa to świadomy wybór zbudowania sobie psychicznej obrony przed atakami bolesnych wspomnień? Może to dobre lekarstwo,aby rozpocząć życie od nowa?
_____________________________________________
NAJNOWSZE KOMENTARZE JERZEGO JACHOWICZA:
>>> Czuma kukłą sterowaną przez Schetynę?
>>> Nie ma rozgrzeszenia dla Niesiołowskiego