Gdy ktoś z DZIENNIKA napisze krytycznie o "Gazecie Wyborczej" zawsze słyszy, że jest obsesjonatem. I zawistnikiem. Oraz monomaniakiem, który nie potrafi znaleźć sobie innych tematów do pisania. OK, usłyszmy to raz jeszcze.

Rzeczywiście można uznać, że środowisko "Wyborczej" to niewinne stworzonka, które nie mają wpływu na rzeczywistość, więc nie powinno się o nich pisać. Można też uznać, że to tylko zwykła gazeta, taka sama jak inne. Która opisuje świat sine ira et studio, obiektywnie, dając głos wszystkim uczestnikom sporów. Jeśli ktoś chce tak sądzić, proszę bardzo. Ja chyba jednak zostanę obsesjonatem, który uważa, że jest inaczej.
Nawiasem mówiąc, my antyagorowi obsesjonaci musimy być ludźmi nieszczęśliwymi (nie tylko z tego powodu, że nie rozumiemy naturalnego piękna Agory - ale cóż, takim jak my trzeba wybaczyć, "gdyż nie wiedzą, co czynią"). Musimy być nieszczęśliwi, bo zbyt rzadko możemy dać upust swoim uczuciom. Gdy przegląda się DZIENNIK, to nasz ukochany temat pojawia się tam rzadko, może raz na kilka dni. Podobnie zresztą jest w drugim siedlisku obsesjonatów - w "Rzeczpospolitej". Oni może trochę częściej, ale też nie codziennie, wylewają żółć na Michnika.

Reklama

Ech, chciałoby się częściej. Poszaleć, tak jak mogą to robić autorzy "Wyborczej" w temacie, który z kolei jest ich ukochanym konikiem. Mowa o Instytucie Pamięci Narodowej i jego podłościach. Nie ma dnia, by "GW" nie komentowała, demaskowała, nie ganiła tej instytucji. Nie ma dnia - to nie figura retoryczna. Po prostu sprawdziłem, ile razy dziennie "GW" pisze o IPN. W piątkowym wydaniu poświęcono na to główny komentarz redakcyjny, oprócz tego są wzmianki w przynajmniej dwóch tekstach. W czwartek było lepiej - aż pięć dużych tekstów. Każdy - ale to zapewne przypadek - stawiający Instytut w złym świetle. No, ale to nie obsesja. To misja.

>>> Zaremba: Kurtyka musi grać

Wiemy dzięki temu, co jest największym złem w Polsce. To oczywiście IPN. Nic innego. To też sprawdziłem: w ciągu ostatniego miesiąca serwis internetowy "Gazety" wywiesił ponad 300 tekstów o IPN. A np. o bezrobociu 180, wliczając w to teksty o zagranicy. O korupcji, łącznie z artykułami o łapownictwie na świecie, 280 tekstów. Świat naprawdę stanie się łatwiejszy do pojęcia, gdy zrozumiemy, że za całe na nim zło odpowiada demoniczny Janusz Kurtyka. Z demonami pomniejszego znaczenia, alfabetycznie poczynając od Sławomira Cenckiewicza, a kończąc na Janie Żarynie.

Reklama

Nie jest to jednak obsesja, powtórzmy. To naprawdę misja. Wcale nie zmierzająca do zniszczenia Instytutu, bo któż by chciał psuć tę dobrze działającą zabawkę. Chodzi jedynie o przejęcie IPN przez ludzi - tu wstawmy te wszystkie odpowiednie przymiotniki - odpowiedzialnych, godnych, nieowładniętych manią, nieskompromitowanych, nieuwikłanych w politykę. Żadnych takich, którzy przez ostatnie lata zostali oznaczeni wykluczającym przymiotnikiem "prawicowy".

Z tego powodu można sądzić, że książka Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie nikogo nie rozwścieczyła w redakcji przy ul. Czerskiej. A ludzi mądrzejszych tamże wręcz ucieszyła. Można było dzięki niej zrobić taki montaż, którego nawet Vladimir Volkoff nie był w stanie wymyślić. Montaż, dzięki któremu publika mogła uwierzyć, że to PiS wsadził Kurtykę do IPN (a zrobiła to PO), że szef krakowskiego oddziału Instytutu, który zatrudnił Zyzaka, zupełnie nie jest działaczem Platformy, a sama książka też stała się dziełem IPN. Co prawda wydało ją prywatne wydawnictwo - ale jak powtarzają publicyści "GW" - łączy ją z Instytutem ta sama atmosfera.

Czas więc zmienić atmosferę. Wywalić Kurtykę, Żaryna, Gontarczyka na zbity pysk. Czas odebrać magisterium Zyzakowi i habilitację jego promotorowi. Po co nam w kraju debata, różne punkty widzenia? Bo na samym wywaleniu się nie skończy. Jeśli nawet jeden z drugim własnym sumptem wyda jakąś gorszącą książkę (tak jak prof. Nowak książkę Zyzaka), to i tak "GW" podniesie larum. Zaapeluje do prokuratury, namówi ze dwa "autorytety" do napisania krótkich, ale miażdżących recenzji, naciśnie na wydawcę lub dystrybutora, by nie ważyli zajmować się takimi oburzającymi książkami. W końcu, według niektórych, Kurtyce i Żarynowi byłoby do twarzy z kneblem w ustach.
__________________________________________
NAJNOWSZE TEKSTY PIOTRA GURSZTYNA:
>>> Żałobę oceniamy według partyjnego klucza
>>> Ordery ich i nasze