Zamiast modernizacji lewicy nastąpiła jedynie modernizacja PR-u. Konwencja rozpoczynająca kampanię SLD przed wyborami do europarlamentu pokazała, że największa partia polskiej lewicy ma własne baloniki, ale nie ma pomysłu na przełamanie prawicowego monopolu na rządzenie Polską.

Reklama

>>> Wróbel: Za co Napieralski kocha Hiszpanię

Napieralskiego ubrano, wprowadzono i obfotografowano jak Baracka Obamę, ale jego osobista charyzma wciąż dorównuje zaledwie charyzmie urzędnika skarbówki. To zaskakujące, że osobowości tak barwne, jak Miller, Oleksy, Kwaśniewski, wychowały młode pokolenie kompletnie bezbarwne i całkowicie pozbawione zdolności porozumiewania się z wyborcami. Dzisiejszy Sojusz jest cieniem nie tylko w sondażach, ale także cieniem wizerunkowym, a nawet programowym.

>>> Senyszyn: W kampanii wyborczej trzeba się jakoś zabawić

Kiedy Tusk swego czasu obiecywał Polakom drugą Irlandię, odwoływał się – on i jego PR-owcy – do dość powszechnych polskich tęsknot i marzeń za normalnością, rozwojem i osobistym sukcesem, na co najlepszym dowodem były setki tysięcy młodych Polaków wyjeżdżających wówczas do Irlandii i Wielkiej Brytanii. Kiedy Napieralski obiecuje nam drugą Hiszpanię, rozmawia sam ze sobą. Cyzeluje lewicowy żargon, ale tym żargonem prawie nikt dziś w Polsce nie mówi. Dlaczego zwolnieni z pracy stoczniowcy, w ogromnej części zasłuchani w Radio Maryja i zapatrzeni w antymisiakowe spoty Prawa i Sprawiedliwości, mieliby się entuzjazmować obyczajową rewoltą hiszpańskich socjalistów? Dlaczego górnicze związki zawodowe walczące z zarządami spółek węglowych o to, kto w czasach kryzysu będzie miał zamrożone pensje, a kto dostanie podwyżki i premie, miałyby się fascynować walką hiszpańskich socjalistów o podstawowe prawa wielkich małp?

>>> SLD do Polaków: Na kryzys fiesta

Reklama

Siła lewicy w Hiszpanii to przecież nawet nie jest zasługa Zapatero, uważanego dość powszechnie za miernego polityka, i to nawet na łamach „El Pais” czy „Liberation”. Wynika ona z tradycyjnego podziału hiszpańskiego społeczeństwa, trwającego co najmniej od czasów wojny domowej i zacementowanego przez pół wieku dyktatury Franco. Tymczasem nasza „republika” została przyniesiona na sowieckich bagnetach, a faszystowskiego reżimu, z którym kolaboracja skompromitowałaby prawicę i Kościół, a walka nadałaby wiarygodność polskiej lewicy, nie mieliśmy nigdy. Tak więc podpieranie się przez Napieralskiego Hiszpanią to pomysł zupełnie kosmiczny.

Właściwie tylko jedno Napieralskiemu ciągle się udaje, ale też wcale nie wiadomo, czy to jego zasługa, czy raczej zasługa wiernej pamięci kilku procent polskich wyborców o Leszku Millerze, Aleksandrze Kwaśniewskim czy Józefie Oleksym. Partia, której Napieralski dzisiaj przewodzi, wciąż blokuje całą – przyznajmy, że od roku 2005 więcej niż skromną – lewą część polskiej sceny politycznej. Trumna z SLD przygniotła Borowskiego, przygniecie i Rosatiego. Nawet jeśli barwne, a czasami wręcz charyzmatyczne postaci liberalnej lewicy na listach Rosatiego – Izabella Sierakowska, Magdalena Środa, Józef Pinior, Krzysztof Martens – mogą odebrać nieco głosów urzędniczym kandydatom Sojuszu, to Rosati do europarlamentu nie wejdzie i nie przetrwa jako ośrodek organizacji polskiej lewicy. Salonowa lewica liberalna po politycznym zniknięciu Adama Michnika zachowuje się trochę jak biegająca po podwórku kura, której obcięto głowę. Miota się chaotycznie i bez sensu.

>>> Czy Napieralski ma szansę na prezydenturę? Ranking Michała Karnowskiego

Zatem tylko energią własnej na lewicy bezalternatywności Napieralski i SLD dziś jeszcze w ogóle żyją. Nawet jeśli konwencje organizują fatalne, a Polakom w czasach kryzysu zamiast o społecznej sprawiedliwości mówią o Zapatero.
___________________________________________________
NAJNOWSZE KOMENTARZE CEZAREGO MICHALSKIEGO:
>>> Tusk i Kaczyński nadal nie do zastąpienia
>>> Rząd Tuska? Marazm i dyscyplina jednocześnie