Telewizja publiczna ma poważne problemy, które są bardziej widoczne przez sprawę zawieszenia w pełnieniu obowiązków pracowniczych pani Lis. Mamy do czynienia z kilkoma kwestiami. Pierwsza polega na tym, że każde działanie w jakimkolwiek kierunku w telewizji kierowanej przez Farfała jest niewiarygodne i zawsze będzie budziło podejrzenia.

Reklama

Co więcej w przypadku państwa Lisów mamy do czynienia z dziennikarzami o bardzo wyraźnych poglądach politycznych. Oczywiście dziennikarz może mieć swoje opinie, ale musi liczyć się z tym, że w tym zawodzie jednak musi pozostać bezstronny. A państwo Lisowie są obciążeni jako osoby prowadzące politykę.

>>> Wildstein: Hanna Lis dokonała jawnej manipulacji

Kolejnym problemem jest rola prezentera. Czy prezenter nadal jest dziennikarzem? Jeżeli tak, to powinien mieć prawo do nieautoryzowanej wypowiedzi, z którą się nie zgadza. Natomiast jeśli pozostaje prezenterem i jego zadaniem jest odczytywanie podanych informacji, to robiąc inaczej, nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Nie tylko sama informacja jest istotna, ale także jej wiarygodność, czyli w tym wypadku jej pochodzenie. Szczególnie gdy źródło może być stronnicze. W tym wypadku miało ono zostać podane, by widz miał pełną wiedzę na temat całej informacji. Pominięcie jej stawia pod znakiem zapytania etykę dziennikarską.
Nie do końca jest zrozumiałe, dlaczego Hanna Lis nie doczytała informacji do końca. Być może była zdenerwowana, widząc, że ma przed sobą zdanie, które dodano bez jej wiedzy w ostatniej chwili. Jednak dziennikarz nie może się bać ani w tym wypadku tracić pewności. Zadaniem prezenterki było tylko dokładne odczytanie. Nie ma nic gorszego w tej pracy niż ukrywanie czy pomijanie informacji. Dziennikarz nie zawsze musi być herosem, ale zawsze musi spełniać minimum - czyli rzetelnie przekazać informację.