MACIEJ WALASZCZYK: Dlaczego zawnioskował pan o zwolnienie Hanny Lis?
JAN PIŃSKI: Opowiem całą historię, aby łatwiej było zrozumieć moją decyzję. W poniedziałek wieczorem, tuż po głównym wydaniu "Wiadomości", poprosiłem wydawcę p. Katarzynę Bajszczak oraz prowadzącą, którą tego dnia była pani Lis, o pisemne wyjaśnienie, dlaczego zmieniono startówkę do materiału na temat badań na temat europosłów, które przeprowadził ISP kierowany przez prof. Lenę Kolarską-Bobińską. Miały one zostać złożone do godz. 9.00 następnego dnia. Wieczorem zadzwoniła do mnie redaktor Lis z informacją, że będzie w pracy później, bo około godziny 13.00. Zapewniła mnie jednak, że wyjaśnienie otrzymam na rano. Jeszcze tego samego dnia na piśmie ustosunkował się wydawca. Według niej podczas emisji poniedziałkowego wydania "Wiadomości" pani Lis zapytała się, kto jest prezesem Instytutu Spraw Publicznych, a ona sprawdziła w internecie i poinformowała ją, że jest to prof. Lena Kolarska-Bobińska. Mimo to Hanna Lis nie przeczytała tej informacji. We wtorek rano wysłałem do niej pytanie SMS-em, o której otrzymam wyjaśnienie. Pozostało ono jednak bez odpowiedzi, dlatego około godziny 12.00 podjąłem decyzję o odsunięciu pani Hanny Lis od prowadzenia "Wiadomości". Redaktor Lis pojawiła się w pracy około 13.00 i dopiero wówczas zaczęła pisać wyjaśnienia.
Co z nich wynika?
Są one sprzeczne z wyjaśnieniami wydawcy, bo redaktor Lis twierdzi, że pytając w trakcie emisji o autora zmian w startówce, miała usłyszeć od wydawcy "nie ja", a więc odpowiedź sugerującą, że zmiana została wprowadzona poza jakimikolwiek ustaleniami, na dziko.
Ale teraz tłumaczy, że nie przeczytała startówki, bo miała informację, że z początkiem kwietnia prof. Kolarska-Bobińska zawiesiła prezesowanie ISP na czas kampanii wyborczej.
Jest to kompletna bzdura i na dodatek sprzeczna z wyjaśnieniami Hanny Lis, która osobiście przyznała mi rację, że tego rodzaju informacja powinna znaleźć się w materiale
Napisała to w notatce służbowej?
Tak, była to notatka służbowa i jest to najkrótszy komentarz do tego. Nadmienię, że również w ubiegły poniedziałek w programie „Minęła 20-ta” w TVP Info zaproszeni tam dyskutanci bardzo krytycznie komentowali fakt, że prezes Instytutu Spraw Publicznych, który firmuje raport oceniający europarlamentarzystów, jest równocześnie kandydatką PO do europarlamentu.
To skąd decyzja o zwolnieniu, skoro wcześniej sama przyznała się do błędu?
Przed głównym wydaniem poniedziałkowych „Wiadomości” spotkaliśmy się w newsroomie. Jest w nim dość ciasno, więc wszyscy siedzą blisko siebie i słyszą, o czym się rozmawia. Omawiając z wydawcą materiał redaktor Wajdy o opracowaniu przygotowanym przez ISP na temat europosłów, zwróciliśmy uwagę, że brakuje w nim informacji o osobie kierującej tą instytucją, a więc o prof. Kolarskiej-Bobińskiej. Wydawca stwierdziła jednak, że nie ma już możliwości takiego przemontowania materiału przygotowanego przez dziennikarkę, by dołączyć do niego informację na ten temat. Nie można było go również przesunąć.Wydawca zaproponowała więc, aby informację na ten temat umieścić w tzw. białej, a więc startówce, którą czyta prowadzący, a w tym wypadku była to Hanna Lis. Informacja została wpisana, wydawca o tym wiedział i ją zaakceptował. Wszystko odbyło się zgodnie z procedurą i potwierdzają to loginy komputerowe.
Ale nie wiedziała o tym prowadząca.
Ona twierdzi, że nie wiedziała, ale osobiście była obecna przy tej rozmowie, choć nie zabierała głosu: pracowała obok przy komputerze. Rozmawialiśmy dosyć głośno, ale być może rzeczywiście tego nie słyszała. Ja takie wyjaśnienie przyjmuję. Trudno mi jednak uwierzyć, by niemal przez godzinę, bo było to grubo przez 19.00, nie zorientowała się, że informacja o prof. Kolarskiej-Bobińskiej została wpisana do białej. Ostatnia zmiana, jaka jest zarejestrowana w komputerze, została zaakceptowana na 42 minuty przed emisją. To bardzo dużo. Przecież większość prezenterów w ciągu ostatniej godziny przed emisją kilka razy sprawdza białe.
Czyli powinna tę wersję znać?
Oczywiście. Przy innych okazjach wielokrotnie dyskutowałem z nią na temat startówek i zawsze dochodziliśmy do jakiejś wersji kompromisowej. Jednak z pewnych rzeczy rezygnować nie można.
Ale czy zmiana w tej startówce to wystarczający powód do zwolnienia? Co jeszcze o tym zaważyło?
Poza tym, co się stało, pani Lis już w momencie pisana przeze mnie wniosku o zwolnienie kwestionowała publicznie, w różnego rodzaju wypowiedziach do mediów, stanowisko redakcji. Nie wyobrażam sobie, aby w jakimkolwiek prywatnym medium dziennikarz wypowiadał się publicznie o redaktorze naczelnym, że nakazuje dopisywać "bzdury", i nadal tam pracował. Trudno tolerować formułowanie nieprawdziwych tez, bo mówienie, że Lena Kolarska-Bobińska nie jest prezesem ISP, jest nieprawdą.
Dlaczego więc redaktorzy z zespołu "Wiadomości" tak ostro zareagowali, napisali list protestacyjny?
Proszę zwrócić uwagę na fakt, że dziennikarze wrócili do pracy i wydali wydanie. Moim zdaniem, podpisując protest, nie mieli pełnego obrazu sytuacji. Nie chcąc stawiać zespołu w jakiejś opozycji do Hanny Lis i dodatkowo rozjątrzać konfliktu, spotkaliśmy się, pokazaliśmy "wszystkie papiery" na ten temat i wszystko wyjaśniliśmy.
Pańskie wyjaśnienia zostały przyjęte przez zespół?
Moim zdaniem zostały one przyjęte, choć pracownicy przystają przy zdaniu, że w stosunku do przewiny sankcja wobec Hanny Lis jest zbyt duża.
No właśnie, nie zakwestionuje tego sąd?
Nie mogę się wypowiadać w imieniu spółki. Biuro prawne w TVP uznało jednak, że mój wniosek zawiera wystarczające argumenty, by zerwać ten kontrakt. Zwracam uwagę, że jeśli chodzi o panią Lis, to nie jest to pierwszy problem ze startówkami. Już poprzednie kierownictwo miało problemy takiego samego typu. W startówkach pojawiały się dodatkowe komentarze lub pani Lis nie chciała czytać tego, co zostało przygotowane.
Czy odbiera pan to jako manifestowanie swoich poglądów politycznych?
W mojej ocenie ona nie potrafi powstrzymać się od manifestowania poglądów politycznych czy sympatii. Z żadnym prowadzącym nie miałem tylu dyskusji jak z nią odnośnie treści startówek. Podam przykład z ubiegłego poniedziałku. Poprosiłem ją o zmianę startówki, ponieważ zaczynała się mniej więcej w ten sposób: "Janusz Palikot nie odpuszcza i ponawia pytania o problem alkoholowy prezydenta. Ale to niejedyne kłopoty głowy państwa, bo sondaże pokazują gwałtowny spadek poparcia dla jego osoby". Zdania te są oczywiście prawdziwe, tylko czy to jest podanie obiektywnej informacji? Zadałem jej wówczas pytanie, dlaczego kiedy pojawiła się książka Pawła Zyzaka na temat Lecha Wałęsy, nie pisała w startówce: "Paweł Zyzak nie odpuszcza i ponawia pytania o przeszłość Lecha Wałęsy, ale to niejedyne kłopoty byłego prezydenta, którego przeszłością zajmuje się również IPN". Tak również można było napisać.
Dziś Hanna Lis mówi, że Jan Piński zlikwidował kolegia redakcyjne, że kieruje "Wiadomościami", wydając tylko komendy i polecenia.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Hanna Lis mówi nieprawdę, twierdząc np., że zlikwidowałem kolegia redakcyjne. Wręcz przeciwnie. To ja przywróciłem dodatkowe i obowiązkowe kolegia po każdym wydaniu "Wiadomości", a poranne kolegia trwają dziś ponad godzinę.
Lis mówi, że Piński to komisarz polityczny w TVP, nowa wersja Patrycji Koteckiej, tylko mniej atrakcyjna.
Nie chcę polemizować z oceną własnej atrakcyjności. Jednak oskarżając mnie o polityczne manipulacje, niech pani Lis poda jakiś konkret. Tymczasem dowodów na to nie przedstawia. Jak każdy dziennikarz mam poglądy polityczne, ale wchodząc do telewizji, zostawiam swoje przekonania polityczne na kołku. Szefem "Wiadomości" się bywa, dziennikarzem się jest. Jeżeli ktoś myśli, że zaryzykowałbym wiarygodność własnego nazwiska dla kilku miesięcy kierowania "Wiadomościami", to się myli. IPSOS przeprowadził dla TVP badanie, z którego wynika, że w ostatnich miesiącach wzrosła wiarygodność i obiektywność "Wiadomości".
Podobno przyjął pan kilkanaście osób z klucza politycznego?
Nieprawda. Wśród tych osób jest tylko jedna osoba, która niegdyś współpracowała z LPR, reszta są to osoby z ośrodków regionalnych TVP, studenci itp.: wszyscy dostali się na staż, bo wysłali CV e-mailem. Sam tak zacząłem karierę dziennikarską i teraz tak samo traktuję innych. Z dniem 1 kwietnia zmieniłem wynagrodzenia dla researcherów, którzy zarabiali nawet 6 tys. zł za zdobycie 21 punktów, co niektórym zajmowało 7 - 10 dni. Później już nie świadczyli usług, bo ryczałt mieli wyrobiony. Teraz świadczą usługi w systemie honoracyjnym, czyli dostają wierszówkę. Zwiększyłem liczbę współpracowników, żeby ożywić konkurencję.
Czy po odejściu Hanny Lis widzi pan potrzebę zaangażowania kolejnej gwiazdy do prowadzenia "Wiadomości"?
W mojej ocenie nie potrzebujemy kolejnej prowadzącej.
Hanna Lis odbierana jest dziś jako rozkapryszona gwiazda. Czy pan też był do niej w ten sposób uprzedzony?
Byłem bardzo miło zaskoczony jej umiejętnościami dziennikarskimi i odbierałem ją jako osobę, która ma własne pomysły i która potrafi je realizować. Nie potrafi jednak powstrzymać się od manifestowania prywatnych sympatii politycznych.
p
Jan Piński - pracował jako dziennikarz i szef działu Kraj w tygodniku "Wprost". W lutym 2009 został powołany na stanowisko szefa " Wiadomości".