Biedne Partnerstwo Wschodnie. Chyba zostanie sierotą. Wszyscy o nim nadal mówią ciepło, ale lista nieobecności na szczycie UE w Pradze świadczy o tym, że zaczyna brakować chętnych do jego ratowania.

To chyba główny powód, dla którego Lech Kaczyński się tam nie wybiera. Tak jak wcześniej nie spieszyło się Donaldowi Tuskowi, którego to w końcu własny minister był głównym orędownikiem tego porozumienia. No i tak jak nie spieszyło się do Pragi kilku innym europejskim liderom.

Reklama

Oczywiście można tłumaczyć, że premier nie pojechał, bo nie chciał przepychać się z prezydentem. A prezydent odwołał wyjazd z powodu szykowanego przez stronę rządową konfliktu. Zresztą pewnie w tych tłumaczeniach jest trochę prawdy, ale istota zasadza się na czymś innym.

Niestety Partnerstwo Wschodnie - ta pożyteczna i bardzo potrzebna inicjatywa - karleje na naszych oczach. Unia wyskrobała na to tylko 600 mln euro. Kraje z zachodniej części kontynentu już zupełnie nie interesują się naszą stroną. A jeśli już to tylko po to, by kupować gaz od Rosjan. Czyli głównego przeciwnika Partnerstwa. Zaś w ogóle, w czasie kryzysu, otwieranie się na takie kraje jak Ukraina zdaje się im być przesadnym altruizmem.

Reklama

Po co więc być kojarzonym z imprezą, której grozi klapa? Być kojarzonym z porażką? Każdy dbający o swój osobisty sukces polityk ucieka od czegoś takiego. W takich sytuacjach nikt nie będzie bił się o krzesło. Przeciwnie, walka jeśli wybuchnie to tylko po to, by wcisnąć w ów mebel swojego przeciwnika.