Działa w Polsce radykalna organizacja polityczna – formalnie związek zawodowy – o nazwie Sierpień 80. Jest też pismo tej organizacji, o nieprzypadkowym tytule „Trybuna Robotnicza”. Wprawdzie „Trybuna” i Sierpień to dwie wzajemnie wykluczające się tradycje, ale nie o rozsądek i logikę w działalności tej organizacji chodzi.

Reklama

Tam w cenie jest radykalizm. Więcej, głośniej, mocniej. Do niedawna szczytem radykalizmu było detonowanie petard na manifestacjach. Teraz kolejnym etapem jest okupowanie biur posłów PO. Wygląda na to, że to ciągle mało. Zatem „Trybuna Robotnicza” rzuca nowe hasło: spójrzcie na Francję, tam „protesty społeczne wzbogaciły się o nową formę walki”.

Gazeta wzywa, by o tej formie walki pomyśleć w Polsce. A chodzi o „porywanie, branie na zakładników i przetrzymywanie przez strajkujące załogi menedżerów i szefów zakładów”. Niestety trzeba się spodziewać, że któryś z sierpniowych działaczy weźmie to na poważnie i zamknie prezesa w gabinecie, poszarpie mu garnitur, a może nawet – wzorem Andrzeja Leppera – wybatoży któregoś tak jak ludzie z Samoobrony pewnego dzierżawcę.

Polska jednak to nie Francja i u nas dalszy bieg wydarzeń będzie zupełnie inny. Tam w kilku miejscach doszło do rozmów między protestującymi a pracodawcami, gdzie indziej policja rozpędziła zbyt agresywnych demonstrantów.

Reklama

W Polsce wyglądałoby to tak, że rozpoczęłyby się długie jałowe negocjacje. Interwencji policji raczej by nie było. Nauczeni pierwszym przypadkiem prezesi obstawiliby się prywatnymi armiami ochroniarzy. Raczej nie milicyjnymi emerytami, ale ludźmi naprawdę sprawnymi. Tak więc próba wymuszenia czegokolwiek od kogoś takiego jak Janusz Palikot (niezależnie od tego, czy jest on jeszcze, czy nie jest prezesem Polmosu) skończyłaby się ostrym mordobiciem. To nie byłyby już pieszczoty z wystraszonymi policjantami.

Bojówkarze z Sierpnia są radykałami i szaleńcami, ale strach przed takim biciem powstrzyma nawet ich. Swą „walkę klasową” skierowaliby przeciw tym, których nie będzie stać na ochroniarzy. Zamkną w gabinecie jakiegoś nieszczęsnego właściciela masarni albo prezesa prowincjonalnej mleczarni. Takie będą granice odwagi Sierpnia 80. Ale konsekwencje będą bardzo poważnie, jeśli okaże się, że państwo to zlekceważy. Jest niestety prawdopodobne, że władza nie będzie chciała ryzykować swojej popularności w obronie pechowego drobnego przedsiębiorcy. Cóż z tego, że bezczynność w takiej chwili niszczy autorytet państwa, skoro to wartość trudna do wymierzenia. W odróżnieniu od sondażowych słupków, którym przecież „brutalna” akcja policji może zaszkodzić.

Sierpień 80 przestaje być politycznym folklorem. Ludzie Bogusława Ziętka uwierzyli, że anarchistyczny radykalizm to droga do sukcesu. Muszą poczuć, że to nieprawda, bo ich wygrana będzie przegraną całego społeczeństwa.