Wiele osób jest zdziwionych tym, że premier Tusk objeżdża miejscowości dotknięte powodzią. Zauważmy, że do tej pory w kryzysowych sytuacjach każdy premier zachowywał się identycznie.Nie wiązałbym jednak spotkania z mieszkańcami podtopionych terenów z prowadzeniem jakichś pijarowskich gier. Ludzie najzwyczajniej lubią i oczekują od rządzących bardziej zaangażowanego zainteresowania ich sprawami. A premier Tusk w tym wypadku zachowuje się po prostu przyzwoicie.

Reklama

Polityka na co dzień ucieka od życia. Prawdziwą widać dopiero w momencie zetknięcia się z jakimś kataklizmem jak np. powódź. A dramaty rządzenia pojawiają się w momentach, gdy niezbędna jest szybka reakcja. W takich wypadkach rząd administruje pieniędzmi z budżetu. Do tego dochodzi pomoc fundacji. Nie do przecenienia byłoby też pomyślenie o pomocy ze strony Unii. Tym bardziej, że na taki cel chętnie wydaje międzynarodowe pieniądze. A ponieważ powódź dotknęła również Czechy i Austrię warto się zastanowić nad wspólnym projektem. Dzisiaj takie porozumienie wydaje się najbardziej odpowiednie. Ponadto współdziałanie krajów obniżyłoby również koszty całego przedsięwzięcia.

Trzeba też sobie powiedzieć, że choć wielu narzeka, to nigdy przed kataklizmami nie udało się zrobić wszystko. Po ostatniej powodzi dostrzegalny jest jednak postęp. A wielu z nas dziś nie pamięta, jak to wyglądało w 97. Od tamtej pory mamy więcej sygnalizatorów ostrzegających przed powodziami i znacznie lepiej przygotowane, sprawniejsze służby ratownicze. Wiadomo, że stworzenie odpowiedniej infrastruktury zapobiegającej powodziom jest bardzo trudne. Przede wszystkim ze względów finansowych. Premier pewnie ma rację mówiąc wprost, że nie da się tego zorganizować w krótkim czasie. Rządzących czeka przeanalizowanie strat, jakie przyniósł żywioł i znalezienie najtańszego wyjścia, by w przyszłości można było uniknąć bardzo poważnym konsekwencjom. Choć i tym razem w przeliczaniu skutków popadamy w skrajności. Nie są one aż tak bardzo dotkliwe, by móc nimi tłumaczyć nagły wzrost cen żywności. Akurat ta powódź raczej nie powinna mieć na to wpływu. Premier Tusk zasugerował, by mieszkańcy południa Polski ubezpieczali swój majątek na wypadek powodzi, która dość systematycznie nęka tamte tereny. Warto by też zbadać, jak wiele rodzin po 97. roku zaczęło ubezpieczać swoje posiadłości i domy. Tamto doświadczenie wydawało się mocno pouczające i można podejrzewać, że liczba ubezpieczonych uległa poprawie. Wszystko to oczywiście zależy od dojrzałości społeczeństwa. A Polska nie jest już tak biednym krajem, jakim była kilkanaście lat temu. Powodzian natomiast pocieszyłbym, że z poprzednim kataklizmem poradzono sobie bardzo sprawnie. Szybko doprowadzono do porządku np. Wrocław i dziś jest to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce. Trzeba więc zacisnąć zęby i pracować.