JOANNA MIZIOŁEK: Wczoraj na naszych łamach generał Waldemar Skrzypczak ostro zaatakował ministra obrony. Bogdan Klich przekonuje, że jest tym wywiadem mocno zaskoczony. Czy minister mógł rzeczywiście nie wiedzieć, co myśli o nim dowódca Wojsk Lądowych?
MICHAŁ FISZER*: Myślę, że gen. Skrzypczak dobrze zrobił, udzielając tego wywiadu, bo wojsko jest od dłuższego czasu, a teraz szczególnie, zaniedbywane. To żadna tajemnica, ale w końcu ktoś oficjalnie zdecydował się o tym powiedzieć. Zaczynają się buntować ludzie, którym obronność Polski leży na sercu. Kiedy patrzę dziś na polityków, to mam poczucie, że wszyscy są uśpieni. A to nie jest tak, że nikt na nas nie napada i w związku z tym możemy dryfować, bo mamy jakieś tam siły zbrojne.

Reklama

Czy generał Skrzypczak swoim wystąpieniem mógł zachęcić do podobnej szczerości innych generałów?
Przede wszystkim nie spodziewałbym się jakiegoś buntu generałów. To, co ma dziś miejsce, jest tylko mądrym zwracaniem uwagi na niedociągnięcia, które nastąpiły z winy polityków, a za które to generałowie muszą odpowiadać. I właśnie oni muszą mieć odwagę cywilną, by powiedzieć w oczy politykom, co robią źle. Nie ukrywajmy, najczęściej politycy nie znają się w ogóle na obronności.

Czy jednak w przypadku Skrzypczaka to jest mądry sposób zwracania uwagi na tak ważne sprawy? Generał w mediach krytykuje swojego przełożonego.
Może powiedział mu to już w twarz ze sto tysięcy razy. W końcu wkurzył się i powiedział to samo w mediach. Może miał dosyć?

Generał Skrzypczak twierdzi, że do tej pory milczał, bo naiwnie liczył na to, że w końcu w wojsku zacznie zmieniać się na lepsze. Przeliczył się?
Mamy małe nakłady sprzętowe, są zaniedbania. A kiedy się ich nie nadrabia, to te zaniedbania narastają. Używany sprzęt robi się z roku na rok starszy. Jeżeli wymiana sprzętu w wojsku następuje systematycznie, to nie przeznacza się na to szczególnych nakładów. A jeśli potrzeby spycha się na później, to zaczynają się spiętrzać i nie wiadomo w końcu, jakie pieniądze trzeba wydać, żeby doprowadzić armię do porządku.

Reklama

Tylko jak tłumaczyć decyzje Ministerstwa Obrony, w efekcie których zamiast śmigłowców kupowane są kolejne sanitarki?
Pewnie faktycznie ministerstwo samo nie wie, co powinno kupić, i źle wydaje część pieniędzy. Ale tych pieniędzy generalnie i tak jest za mało. Są ewidentne niezaspokojone potrzeby, których z każdym dniem przybywa, i zaowocują tym, że będziemy w pewnym momencie bezbronni. Będziemy co prawda żyć w cywilizowanym świecie, ale równocześnie będziemy w sytuacji młodej, ładnej dziewczyny w minispódniczce w sobotni wieczór w ciemnej ulicy. Będziemy sami szukać kłopotów.

Zgadza się pan z tym, że w połowie 2010 roku polskie wojsko czeka zapaść, bo nie będzie miało czym latać?
To jest kolejna sprawa. Skrzypczak mówi tu o śmigłowcach, ale taka sama sytuacja zaistnieje w Siłach Powietrznych. Nie będzie po prostu na czym szkolić ludzi. Skala cięć w wojsku jest ogromna. Ktoś po prostu przesadził. Mówi się, że takie minimum w Polsce to jest 10 eskadr bojowych. Dowódcy zgodzili się na osiem, bo doszli do wniosku, że nic się nie dzieje w świecie, co bezpośrednio zagrażałoby Polsce.

Jeżeli ktoś nie ufa wojskowym, powinien odejść – to niedawna wypowiedź generała Skrzypczaka. Kogo miał na myśli?
W tym momencie postawił wszystko na jedną kartę. Honor generalski kazał mu powiedzieć do ministra Klicha: człowieku, nie nadajesz się. Albo ty, albo ja.

Reklama

Jest jasne dla pana, kto odejdzie?
Generał nie jest naiwny i świadomie w ten sposób postawił sprawę. Stwierdził, że jeśli pan minister nie odejdzie, to on swoim nazwiskiem tego cyrku firmował nie będzie.

Na emeryturę wybierze się więc Skrzypczak?
Podjął męską decyzję i chwała mu za to. Nie mówię o odejściu, ale o tym, że w prasie uzasadnił powód rozstania z armią. Oczywiście to, że generał Skrzypczak odejdzie na swoją zasłużoną emeryturę, wcale nie spowoduje, że Polska będzie bezpieczniejsza. Wręcz przeciwnie.

Słowem, postanowił odejść. A przy okazji udało mu się zbudować napięcie i medialny show.
Nie. To było wołanie marynarza do kapitana „Titanica”: skręć, kochany, bo przed nami jest góra lodowa.