Z Peterem Sloterdijkiem człowiek może zajść daleko i prawie wszędzie. To jednocześnie wybitny filozof i urodzony pisarz. Wyposażony w egzystencjalny upór, wiecznie początkujący poprzez uporczywe filozoficzne poszukiwania, posiada jednocześnie szczęśliwą gotowość do poddania się językowi i prowadzenia oraz uwodzenia ku nowym tezom. Pozwala się obdarowywać przez język. Dlatego pisać o nim to prawdziwa przyjemność.

Reklama

W swojej książce "Eurotaoismus. Zur Kritik der politischen Kinetik" (Eurotaoizm. Krytyka kinetyki politycznej) tak opisywał nowoczesne miasto: "z przodu i z tyłu długa na pięćdziesiąt kilometrów rozgrzana, zastygła fala blachy. Tutaj unoszą się jak spaliny z rury wydechowej czarne rozmyślania historyczno-filozoficzne, tam z kolei wygłasza ktoś kulturowo-krytyczny bełkot. Z bocznych szyb powiewają nekrologi moderny, a wśród ludzi siedzących w środku pojawia się, bez względu na poziom szkolnych świadectw, przekonanie, iż tak dalej być nie może…"

Łagodna stanowczość
To jest rzadki okaz typowego brzmienia tonu Sloterdijka. Pochodzi z jego książki z 1989 roku opisującej najnowsze aspekty zmobilizowanej i przyspieszającej moderny. Wówczas istniało już wszystko, co przetrwało do dzisiaj, aby kształtować nasze życie: globalizacja, rozrost produkcji, informacji, dziury ozonowej, dziury finansowej w systemie ubezpieczeń emerytalnych, deficytu celu i środków zagospodarowania deficytu celu; wszędzie przyspieszenie, także w produkcji teorii na temat zbliżającej się katastrofy globalnej cywilizacji. Od tego czasu na trasach wylotowych w kierunku przyszłości dochodzi do korków wyznawców apokalipsy i jej terapeutów. Ale Peter Sloterdijk okazał się zbyt ruchliwy i pomysłowy, a także obdarzony zbyt dobrym samopoczuciem, aby utknąć w takim korku.


Mogłem się tego domyślać już w 1981 roku, kiedy go poznałem. Wibrowała w nim łagodna stanowczość. Nigdy nie zapomnę, jak podczas wizyty w Berlinie opowiadał mi o pewnym eseju, nad którym właśnie pracował: "Kritik der zynischen Vernunft" (Krytyka cynicznego rozumu). Wraz z kilkoma przyjaciółmi wydawałem wtedy czasopismo kulturalne "Berliner Hefte" (Zeszyty berlińskie). Chcieliśmy przedrukować fragment. Nasze czasopismo upadło, ale książka, w której już w czasie jej powstawania widoczna była niesłychana siła, wzniosła się jak świetlana rakieta. Poruszyła opinią publiczną jak żadne filozoficzne, diagnozujące współczesność dzieło okresu powojennego. Niektórzy czytali je tak, jakby nosiło tytuł "O sposobie wyjścia. Przemowa do człowieka wykształconego i pogardzanego". W samej rzeczy była to zachęta do wyjścia z melancholicznej "polemiki uniwersalnej" (Benjamin) krytycznej teorii. Jak wiadomo dziesięć lat wcześniej usiłowano dokonać takiego odejścia, ale bez polotu i dogmatycznie. Ale wraz z tą książką i jej autorem cudowna ironia z najlepszej szkoły romantycznej miała swój wielki występ. Książka ta opowiada o tym, jak współczesna świadomość obeznana z wszelkimi formami krytyki została oświecona i teraz z właściwą już świadomością nadal idzie fałszywą drogą. Jest to książka o cynizmie jako głównym składniku współczesnej niezłomnej wiary w rzeczywistość, napisana stylem "wesołej nauki", która również i w skomplikowanych kwestiach daje szczęście ich rozumienia.

Językowa wyprawa
Już wówczas Sloterdijk zaczął rozmyślać nad wielkoformatowymi stosunkami w skali świata, w formie powrotu do własnych intymnych stosunków. Zaszedł daleko tą drogą, niektórzy mówią nawet, że za daleko. Jednak nasza rzeczywistość jest już tak skonstruowana, że aby zdobyć jej uznanie, trzeba posunąć się za daleko.
Ale dokąd się dochodzi, kiedy zdobywa się uznanie "świata"? W każdym razie do nie-oczywistości. To przypomina nam szczególny temat obecny w jego pracach: kwestię narodzin. Przychodzimy na świat, a wraz z nami nowy początek, a skutkiem tego jest, że - jak przedstawiła to w sposób dobitny Hannah Arendt - sami możemy uczynić nowy początek. Jesteśmy notorycznymi nowicjuszami. To jest naszą szansą, ale także obciążeniem. W swoim frankfurckim wykładzie na temat poetyki pod tytułem "Zur Welt kommen" (Przyjść na świat) Sloterdijk napisał: "Ten, kto urodził się jako Niemiec w połowie tego stulecia, ten wypełzł ze swojego tradycyjnego łona jak ktoś ze zbombardowanego domu. W takiej sytuacji, kiedy przeżywa się to spustoszenie, dążenie do nowego początku otrzymuje nieoczekiwanie nową wartość'.



Prawdziwy autor wie, że najwięcej zawdzięcza językowi. Jeżeli idzie się za nim, to i on podąża za autorem. Widać to także wtedy, kiedy przysłuchujemy się stopniowemu formułowaniu przez niego myśli podczas mówienia. Jego język nosi i unosi, a my jesteśmy noszeni i unoszeni. Zawsze dochodzi przy tym do eskapad, do całych podróży zamorskich, podczas których można niekiedy dostać choroby morskiej. Także i to literackie filozofowanie powoduje, iż myśli utykają czasem w sposób tak nieodłączny w swoim niepowtarzalnym językowym ciele, iż tylko za pomocą znacznej utraty poczucia oczywistości dają się reprodukować. Istnieją ludzie, którzy reagują na to resentymentem. Jeżeli nie uda im się złapać autora w ich pospolitym medium, wtedy mszczą się na nim. A tę frajdę powiększa jeszcze możliwość podczepienia mu jakiegoś rzekomego politycznego skandalu, jak było to przed kilku laty podczas debaty na temat jego przemówienia w Elmau o "Menschenpark".

W samej rzeczy: niezbędny jest bogaty język, aby unieść i ożywić duchowy kosmos, jaki Peter Sloterdijk stworzył w swoim opus magnum - trylogii "Sphaeren" (Sfery). 'Sfery" Sloterdijka są, jak można stwierdzić bez żadnej przesady, najbardziej znaczącym wkładem filozofii do zrozumienia ludzkiego poznania fundamentalnego, które dotychczas było w sposób karygodny zaniedbane, mimo iż jest ono czymś elementarnym: oznacza, że nie stoimy naprzeciw świata według tradycyjnego myślenia podmiot - obiekt, lecz zawsze znajdujemy się w czymś, na początku w łonie matki, a potem w zmieniających się sferach świata.

Reklama

Człowiek jest istotą, która pochodzi z wewnątrz i z tego właśnie powodu w sposób nieunikniony przekształca własne późniejsze sfery życiowe w przestrzenie wewnętrzne. Sloterdijkowi udała się nowa definicja conditio humana: dojrzewanie oznacza tworzenie sfer w coraz to szerszych kręgach, w rodzinie, powiązaniach, stosunkach, zakładach pracy, subkulturach, narodach. Na drodze od intymności do globalności pojawiają się również kryzysy i katastrofy, które mają miejsce wówczas, gdy ulubione, bądź tylko zamieszkane przestrzenie musimy opuścić, bez gwarancji odnalezienia nadającego się do życia ersatzu w nowych sferach.

Problem przesiedlenia, zmiany formatów życiowych, jest wielkim tematem Sloterdijka; jest tutaj także mowa o dramatach spowodowanych pęknięciem sfer, kiedy jednostki lub kolektywy znajdują się w przestrzeniach, których nie można w sposób wystarczający wypełnić sensem. Nie tylko pojedynczy człowiek buduje sobie dom, całe cywilizacje są budowlami czy może raczej cieplarniami, umożliwiającymi lecz również niszczącymi życie. Trylogię Sloterdijka "Sfery" czyta się jak wielką, filozoficzną powieść o gatunkach budowania domów przez ludzkość, atmosferach i klimatyzacji społecznych przestrzeni, a także o niebezpiecznych komplikacjach mogących z tego wyniknąć.

Sloterdijk myśli o przestrzeniach, ale sam jego sposób myślenia jest jeszcze bardziej przestrzenny. Zawsze z napięciem oczekuję jego kolejnej nowej książki, a kiedy przyjdzie wreszcie na świat, to zawsze jest jak wspaniały podarunek. Jego pisarstwo ma bowiem coś wspólnego z obdarowywaniem, o czym sam wie najlepiej. "Jeżeli rozwój teoretyczny ma być skuteczny - jak napisał w pierwszym tomie >Sfer< - to powinniśmy usłyszeć szelest papieru do prezentów, w którym obdarowywanemu przekazane zostaje ponownie coś prawie-znane i jednocześnie prawie-zapomniane, jako coś zupełnie nowego".

Tłumaczył: Viktor Grotowicz

Reklama


Debata Dziennika
Już we wtorek odbędzie się kolejna Debata Dziennika oraz Tygodnika Idei Europa. Tym razem spotkanie poświęcone będzie pozycji Niemiec i Polski w Europie. Gośćmi debaty będą Peter Sloterdijk - wybitny niemiecki filozof oraz Jadwiga Staniszkis - pierwsza dama polskiej socjologii. Rozmowę poprowadzi szef "Europy" Maciej Nowicki.

Debata odbędzie się w Warszawie 30 października 2007 o godz. 18 w Auli A3 Collegium Iuridicum II Wydziału Prawa i Administracji UW (nowy budynek BUW) przy ul. Lipowej 4. Zapraszamy