Niedawno słyszałem w trakcie konferencji odbywającej się w Niemczech, jak kilku wybitnych polityków potrafi unikać takich wypowiedzi. Zdarzają się one jednak często i zawsze budzą nie tylko moje zdumienie, ale i niechęć. Dodajmy, że nie idzie tu o stosowanie zasady głoszącej, iż brudy należy prać w domu. Sprawa jest poważniejsza. Sądzę, że wynika to z niezrozumienia zasad demokracji, z tego, że w Polsce demokracja jeszcze (i nigdy w przeszłości) nie została przyswojona na poziomie politycznej mentalności, i to zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej.

Na poziomie mentalności zbiorowej demokracja to – między innymi – rozumienie i akceptowanie wspólnego interesu. Wiem, że zachowanie partii rządzącej może być oceniane bardzo negatywnie, ale żadna ocena nie usprawiedliwia krytykowania tej partii i jej polityki w mediach zagranicznych. Można robić to do woli i jak najostrzej w kraju i wszystko jest w porządku. Nawet wtedy, kiedy politycy partii rządzącej nie potrafią respektować demokratycznych reguł zachowania wobec opozycji, nie usprawiedliwia to poniżających polemik, dotyczących wewnętrznych spraw, a toczonych poza Polską. Na razie nie ma cenzury i mamy zręby systemu demokratycznego, więc możemy polemizować w kraju, a złudzeniem jest, że głos z zagranicy zabrzmi mocniej. Przeciwnie, będzie jeszcze bardziej niechętnie słuchany przez adresatów.

Wyobraźmy sobie, że spierający się politycy francuscy będą atakowali swój rząd w polskiej prasie czy telewizji – czysty nonsens. Poza takimi polemikami kryje się również domniemanie, że wypowiedź w wielkiej zachodniej gazecie odegra w praktyce większą rolę, a spowoduje to autorytet tej gazety. Jest to domniemanie nietrafne, gdyż polscy obywatele na ogół gazet zachodnich nie czytają. Autor liczy więc na to, że polskie gazety powtórzą jego wypowiedź, co też czynią, ale z reguły w formie skrótowej. Jedynym praktycznie rezultatem jest to, że na świecie opinia o Polsce pogarsza się. A przecież jest i tak kiepska, więc po co mamy sami się do tego przykładać.

Natomiast, na poziomie prywatnej kultury demokratycznej, kwestią odruchu powinno być bronienie własnego kraju wobec innych. I nie jest żadnym wytłumaczeniem to, że sprawujący obecnie władzę niestety nie zawsze wykazują się demokratyczną kulturą osobistą, że mówią o łże-elitach, wykształciuchach czy ZOMO. Bardzo marnie postępuje ten, kto się rewanżuje pięknym za nadobne, a już na pewno nie należy tego czynić, wychodząc poza polskie polityczne podwórko (czy nawet błoto). Jednak, jak widać, można mieć w miarę solidne instytucje demokratyczne, a nie dysponować demokratyczną mentalnością.