Anna Marszałek: Kiedy powiedział pan szefostwu NATO, że wychodzimy z Afganistanu?
Bogdan Klich: Jeszcze nie mówiłem.

Bronisław Komorowski już ogłosił wcześniejsze wyjście. Byli zaskoczeni?
Nie odebrałem takich sygnałów. Decyzja o przyszłości każdej z 46 misji podejmowana jest na najwyższych szczeblach politycznych. Zakładam, że i Bruksela, i pozostałe stolice krajów uczestniczących w operacji czekają na oficjalne stanowisko Polski.

Reklama

W 2009 roku gen. Stanisław Koziej uważał pańskie wizje reorganizacji armii za nierealne. Jak się teraz układa pana współpraca z szefem BBN?
Już w pierwszych dniach jego urzędowania odebrałem od generała Kozieja deklarację lojalności.

Co znaczy „deklarację lojalności”?
Może źle się wyraziłem. Chodzi o deklarację gotowości do pełnej współpracy.

BBN powinien chyba patrzeć na ręce szefowi MON. Jeszcze kilka miesięcy temu chciał pan je rozwiązać.
BBN nie jest od patrzenia na ręce ministrowi. Ma przygotowywać prezydentowi odpowiednie materiały czy opinie i w tym celu powinno otrzymywać z MON odpowiednią wiedzę. I mam nadzieję, że teraz tak będzie. Na pewno nie jest ciałem politycznym, jak to wcześniej bywało.

Reklama

Prezydent Komorowski popiera pana wizję armii?
Na pewno mamy wspólne zdanie na temat konieczności zachowania wskaźnika 1,95 proc. PKB w ustawie budżetowej na obronę narodową.

Z ministrem finansów też macie jedno zdanie na ten temat?
Utrzymanie tego wskaźnika jest bardzo ważne. Przy racjonalnym zastosowaniu nie tylko modernizować nasze siły, ale i nakręcać gospodarkę. Np. w tegorocznym budżecie prawie 5 mld zł idzie na wydatki modernizacyjne lokowane w dużej części w polskim przemyśle zbrojeniowym. Liczba zamówień z zagranicy spada. Zamówienia z MON to szansa na jego rozwój.

Reklama

Ludwik Dorn i generał Sławomir Petelicki mówią o kompletnej zapaści w MON i bałaganie przy reorganizacji armii.
Obaj oczywiście kłamią. Jesteśmy w trakcie przeobrażeń. Rzeczywiście w wojsku zmienia się wszystko od charakteru służby przez liczbę i gotowość bojową jednostek po politykę kadrową. Wszystko idzie według harmonogramu.

I ma pan stutysięczną armię, w której jest więcej oficerów i podoficerów niż normalnych żołnierzy.
To prawda, że zawodowych żołnierzy szeregowych jest zbyt mało. Obecnie służy ich 31 800, ale docelowo chcemy, by było ich 48 tysięcy.

Czyli czeka nas rzeź pułkowników i kapitanów?
Nie będzie masowych odejść. Rocznie z powodów naturalnych, głównie na emeryturę, odchodzi 3 – 5 proc. stanu armii. Odejść w tym roku jest nieznacznie więcej niż wcześniej. Prawdopodobnie tak będzie i w przyszłym roku. Jednocześnie jednak przychodzą nowi po szkołach oficerskich i podoficerskich. Nie zależy nam na masowych odejściach, bo to jest dla armii kosztowne. Trzeba wypłacić osiemnastokrotność miesięcznej pensji, a średnia zarobków to prawie 4 tys. zł.

Bogdan Klich, minister obrony narodowej