Wiem, że ten tekst powinien ukazać się pewnie na jakichś bardziej lewicowych stronach. Ale po co pisać tam, gdzie tylko potwierdza się już ugruntowany obraz? - pisze Joanna Szczepkowska w felietonie dla "Rzeczpospolitej". Jak przyznaje, chciałaby podzielić się z czytelnikami intymnym zdarzeniem ze swego życia, sceną, której nigdy wcześniej nie ujawniła. Wydarzeniem z przeszłości, które miało miejsce w czasie jej spowiedzi, gdy jako dziewięcioletnia dziewczynka przygotowywała się do Pierwszej Komunii.
Do dziś pamiętam stan powagi w kolejce do konfesjonału. Pierwszy taki w życiu. Przejęta uklękłam przy konfesjonale, a potem przykazanie po przykazaniu odkryłam ciemne strony kształtującego się charakteru. Skończyłam słowami: "Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie bardzo żałuję" - wyznaje w felietonie Joanna Szczepkowska.
Wtedy ksiądz zapytał: "Na pewno? Na pewno nie pamiętasz innych grzechów? Nie pominęłaś żadnego z przykazań?". Pominęłam. Szóste. Po prostu mimo wysiłków nie mogłam przypomnieć sobie żadnych oznak cudzołóstwa. I wtedy ksiądz zaczął mi pomagać. Bo pamięć przecież jest zawodna. Pytał, czy ktoś dotyka mnie w miejscach "nieprzyzwoitych". Pytał, czy podglądam tatusia i mamusię i czy słyszę, co robią w nocy. Pytał, czy widziałam, jak wygląda nagi mężczyzna. O co jeszcze pytał, przemilczę, powiem tylko, że wyszłam po tej spowiedzi rzeczywiście mocno przemieniona - dodaje aktorka.
Jak podkreśla, to "intymne zdarzenie" nie odmieniło jej jednak na tyle, by skłonić ją do zrezygnowania z poczucia wspólnoty z Kościołem.
I dlatego to piszę - zaznacza Szczepkowska.
Jeśli naprawdę zaczynamy walkę o oczyszczenie tej wspólnoty z osób, które nie są w stanie sprostać stanowi kapłaństwa i których natury wariują z samotności, to trzeba sobie uświadomić, że terenem ich szaleństwa bywa konfesjonał - podsumowuje aktorka.