Słabe musiały być wolnorynkowe przekonania PSL, PO, SLD, skoro tak szybko podjęły refren "nic, co dane…". Zjednej strony opozycyjna krytyka "szkodliwej działalności PiS" szła wminionym czteroleciu pełną parą. Zdrugiej krytyka ta doprowadziła do powielania rządowej wizji rozwoju gospodarczego – państwo ma dać, aby człowiek miał. Jak dorobił się własną pracą, trudno, jego problem. Trzeba było czekać, aż rząd przyjdzie ida. Nic, co dane, nie będzie odebrane…
Właściwie tylko niektórzy posłowie Konfederacji nie stosują się do tego motta Grzegorza Schetyny. Ponieważ jednak w grupie tej przeważa duch sowizdrzała, a nie duch walki o władzę, można powiedzieć ze smutkiem – realna opozycja ma w sferze wolności gospodarczej poglądy pisowskie.
A przecież PiS dał, owszem, bo zabrał z górki budżetowej. Nie odmawiam mu zasług na polu walki z wyłudzeniami VAT, tylko stwierdzam – mógł nie przeznaczać tej (umownej) górki na takie czy inne oferty pomocy socjalnej. Mógł zainwestować w edukację czy w policję albo mógł po prostu nie zabierać pieniędzy podatnikom, a wydatki budżetu zmniejszyć.
Reklama