Jedyną drobniuteńką rysą na tym krysztale jest niezbyt szczęśliwa ręka do ludzi. Ot po prostu, gdy tylko ktoś go opuszcza, okazuje się łajdakiem, łotrem i łobuzem, że pozostaniemy tylko przy literze "ł". O jakichkolwiek kwalifikacjach takiego delikwenta aż żal mówić: po prostu kompletne zero, tłuk i jełop.

Reklama

Pierwszy przekonał się o tym Kazimierz Marcinkiewicz, premier wybitny. Gdy ustępował z urzędu, ów dobry premier usłyszał o sobie wiele ciepłych słów. Przeciętny premier Marcinkiewicz ośmielił się jednak mieć swoje zdanie, więc usłyszał, że jego kwalifikacje ograniczają się do potańcówek i wizyt w domach starców. Po prostu fatalny premier i kompletna wtopa.

Z Radkiem Sikorskim było jeszcze gorzej. Początek - patrz jak wyżej. Szkoda, że musimy się rozstać, ale pan taki wybitny, mądry, wykształcony, przystojny i tak pięknie pan z tym spadochronem skoczył, że na pewno będziemy jeszcze współpracować. Niech pan wpadnie w tygodniu, to pokażę panu amfibię na resorach i żołnierzyki.

Radek wolał wpadać do Tuska. To, że okazał się wtedy nielojalnym dyletantem, to pikuś. Jest również zdrajcą, a teraz słyszymy, że i szpiegiem połowy wywiadów świata, w tym kilkunastu wywiadów prasowych.

Dopóki Bogdan Borusewicz popierał Lecha Kaczyńskiego, był bohaterem znanym z poświęcenia i nonkonformizmu. Dziś ten sługus Platformy to łasy na stanowiska i zaszczyty, żądny służbowej fury i komóry nieudacznik. Trójka pisowskich niezadowolonych już usłyszała, że PiS właściwie przegrało przez nich, niczego partii nie dali, a ministrami byli tak żałosnymi, że słów szkoda.

Jeśli zdecydują się odejść z partii, usłyszą więcej. Tak to bowiem już jest, że prawda o odstępcach od Kaczyńskiego jest dawkowana stopniowo. Prawdopodobnie dlatego, że podana w całości mogłaby zabić. Śmiechem. Człowiek złośliwy podsumowałby to krótko i - nie bójmy się tego słowa - prymitywnie: facet jak obrażone dziecko mówi koleżce z piaskownicy na odchodne "gupi jesteś".

Ale przecież my wiemy, że to nie tak. Po prostu ludzie ci, niczym księżyce, sens swój mieli tylko w orbicie Jarosława, światłem odbitym świecili. W miarę oddalania się od gwiazdy tracą blask. Może się nawet zdarzyć, że wkrótce zostanie sama gwiazda. W końcu jej celem jest zniszczenie układu.